CORA
Spoglądałam to na wyświetlacz telefonu z
treścią sms’a: „Już zapewne wiesz o umowie między mną a Twoją przyjaciółką. Czuwaj nad jej postępkami. Jeśli coś stanie się nie po mojej myśli, pożałujesz Ty, a ona będzie miała Cię na sumieniu. Twój ukochany oprawca, Harry Styles (ah, tak na marginesie, miło mi Cię poznać, Evelyn Riggs)",
to na przyjaciółkę. Jak widać, Harry posunął się nie tylko do szantażu mnie,
ale także do straszenia niewinnej Evelyn. Dziewczyna nieznacznie zbladła.
Miałam ochotę wziąć ją w ramiona, jednak nie zrobiłam tego. Chociaż to
wszystko była moja wina. Moja i tylko moja.
- Nie wiem co mam powiedzieć... – szepnęłam.
Głos mi drżał. W sumie nie tylko głos, bo wszystkie kończyny i wnętrzności
także.
- Ja po prostu... nie chce w tym uczestniczyć.
Nie chcę, rozumiesz? Boję się!
- Ale... ale Harry powiedział, że... Jestem
bezradna, nie wiem co mam robić, Lyn...
- Nie chce wiedzieć co powiedział człowiek,
którego nie znam! Nie znam Harrego!
- Ale Harry zna Ciebie. Nie wiem skąd, ale
zna... – spojrzałam jej w oczy, które zaszły ścianą łez – Kochanie, proszę Cię,
nie płacz. – wyciągnęłam ręce w jej kierunku, po czym blondynka wtuliła się w
moje ciało i łkając cicho, cisnęła telefonem o łóżko. Urządzenie odbiło się od
niego, upadając na ziemię – Postaram się coś z tym zrobić. Obiecuję.
Nie kłamałam. Nie miałam zamiaru zostawić
tak tego wszystkiego. Za bardzo zależało mi na Evelyn. Musiałam odnaleźć
Stylesa i zniwelować naszą umowę. Albo zniszczyć jego.
Nie spałam w nocy praktycznie wcale, więc
kiedy nastał ranek wyglądałam co najmniej jak wrak człowieka. Ciemne podkrążone
oczy odbijały się od mojej jasnej skóry, a hektolitry kawy nie pomagały mi w
przebudzeniu. Nie miałam nawet siły na zrobienie makijażu, który zazwyczaj był
perfekcyjnie wykonany. Nigdy nie lubiłam wyglądać jak straszydło, zwłaszcza, że
brak jakiegokolwiek podkładu czy tuszu do rzęs równał się u mnie z brakiem
uroku osobistego. Nie należałam do osób, które paradując bez makijażu wyglądały
jak gwiazdy filmowe. Jak widać, dzisiejszego dnia mój wygląd równał się z moim
kompletnie kiepskim samopoczuciem.
- Cześć Logan. – uśmiechnęłam się blado do
chłopaka, który właśnie zajął miejsce przy stole – Musisz być dziś na uczelni?
- No, cześć... – mruknął, sięgając po słodką
bułkę – Tak, mam ważne kolokwium. – odpowiedział szybko, smarując pieczywo
masłem – Masz jakąś sprawę do mnie?
- Chciałabym, żebyś został z Lyn w domu, ale
skoro masz coś ważnego w szkole, to coś wymyśle.
- Co się dzieje? – zapytał podejrzliwie. Jego
zielone oczy spoglądały na mnie pytająco. Wiedziałam, że kiedyś w końcu Logan
będzie musiał się dowiedzieć o tym wszystkim, jednak nie chciałam, żeby
dowiedział się o tym teraz. Sprawa jest jeszcze nie dokończona, a opowiadanie o
tym wszystkim na około na pewno nie sprzyjałoby jej pozytywnie. Jestem zdania,
że zwierzenie się komuś z czegoś co nie zostało zakończone, sprawia, że dany
problem staje się nierozwiązywalny.
Uśmiechnęłam
się do niego blado, bo tylko na tyle było mnie stać.
- Nic, nie martw się.
- Jesteś chora? Kiepsko wyglądasz. – zmienił
temat szybciej niż się spodziewałam. Myślałam, że będzie
- Nie, wszystko jest w porządku Logan. Jak już
mówiłam, nie martw się. Bądź w domu jak najdłużej możesz, a kiedy już będziesz
musiał wychodzić, sprawdź co u Evelyn, po czym zamknij drzwi na wszystkie
zamki, zrozumiano? – ciemnowłosy kiwnął głową, a ja nachyliłam się nad okrągłym
stołem, by móc ucałować go w czoło – Dziękuję, jesteś kochany, Logan.
NARRACJA TRZECIOOSOBOWA
Gwar w domu, to miód dla uszu, kiedy
wszystkie hałasy powoduje ukochane dziecko. Bruno krzątał się po apartamencie
swoich rodziców, szukając ulubionych zabawek. Nie byłoby w tym nic dziwnego,
gdyby nie to, że chował je gdzieś codziennie, po czym z rosnącą irytacją
odszukiwał ich ponownie. Ale życie dzieci toczy się swoimi prawami. Tak samo
jak życie dorosłych.
Leonie sięgnęła po kieliszek od wina,
wypełniając go czerwoną cieczą. Uwielbiała wino, zwłaszcza to z ciemnych
winogron. Nie szczędziła pieniędzy na te trunki, zwłaszcza, że stać ją było na sprowadzanie win z
takich miejsc jak: Toskania, Włochy czy Portugalia. Kobieta
upiła łyk i z cmoknięciem, zadowolona przełknęła napój. Było jej o wiele
lepiej, wiedząc, że może rozkoszować się tak dobrym winem we własnym domu, w
pomieszczeniu gdzie miała ciszę i spokój.
- Leonie? – usłyszała za sobą głos męża i od
razu odstawiła kieliszek na ogromny szklany blat biurka. Odwróciła się do niego
szybko, przywołując na twarz uśmiech. Jest dobrze, Leonie, powtórzyła w myślach
– Jest przed ósmą rano, a Ty już pijesz te swoje świństwa. – Niall powiedział
niezadowolony, zbierając z powierzchni biurka do połowy pełną butelkę i
kieliszek.
- Proszę Cię, Niall, nie rób scen. – mruknęła,
chociaż zdawała sobie, że lekko przesadziła. Dzisiejszego dnia mieli między
sobą o jedną kłótnię za dużo. Wiedziała, że musi odpuścić. Smętnym wzrokiem
powędrowała w stronę wielkiego okna, ciągnącego się od samej podłogi wyłożonej
białym, długowłosym dywanem i kończącym się przy suficie w kolorze jasnoniebieskim – Przepraszam, to moja wina... nie powinnam tego pić, masz
całkowitą rację.
Niall
westchnął głośno. To nie był dobry znak.
- Wiesz, że dziś nie dam rady opiekować się
Brunem, prawda?
- A skąd miałem to wiedzieć, skoro mnie nie
poinformowałaś? – syknął wściekle, wpatrując się w odwróconą sylwetkę swojej
żony. Była piękna. Jednak z każdym dniem coraz bardziej irytująca i to co
między nimi było, praktycznie rozsypało się na milion drobnych kawałków. Miał
wrażenie, że nić miłości łącząca ich, została już dawno przecięta i nic nie
mogło sprawić, że na powrót zostanie związana. Ciemnowłosa opuściła ramiona i
opierając się jedną ręką o kant blatu, zaczęła kiwać energicznie głową w tą i z
powrotem, wprowadzając w ruch swoje długie włosy.
- Przepraszam, Niall, przepraszam ..
zapomniałam... przepraszam... – mówiła, coraz bardziej się
- Leonie, wiem, że martwisz się o mamę, ale
nie możesz zapominać o Brunie, ani o mnie. – szepnął, zawieszając wzrok w
miejscu, gdzie przed chwilą spoczywały brązowe oczy kobiety – Zoe będzie mogła
się zaopiekować się Brunem?
- Dzwoniłam do niej wczoraj i mówiła, że muszę
znaleźć sobie kogoś zastępczego na ten tydzień bo jest chora.
- Wymyślę coś. – szepnął rozkojarzony, myślami
wybiegając już do osób, które mogłyby zająć się ich synem – Leonie? – odsunął
ją od siebie, spoglądając w oczy. Ciemne źrenice były smutne – Jesteś taka
piękna. – szepnął i nachylając się w stronę żony, musnął delikatnie jej wargi.
CORA
- A to będzie Twoje biurko. – wskazałam na
mebel, uśmiechając się szeroko do ciemnowłosej piękności. Ubrana w kremową,
obcisłą sukienkę i fioletowe szpilki wyglądała nieziemsko. Włosy miała rozpuszczone i podkręcone przy końcach. Merit była zdecydowanie jedną z
piękniejszych kobiet jakie widziałam – Mam
- Dziękuję, jest świetnie. – uśmiechnęła się szeroko, siadając za biurkiem – Wręcz idealnie. – ucieszyła się tak samo jak ja, zwiastując tym na prawdę dobrą współpracę.
Wróciłam na swoje stanowisko pracy,
odbierając przy okazji kilka telefonów. Szef jak zwykle gdzieś zniknął, więc nie mogłam połączyć rozmówców z jego biurem. Pozostało mi jedynie zapisanie
danych i krótkiej notatki dla pana Horana. Wrócił niedługo po tym, jednak nie
sam, ale z całą swoją rodziną. Leonie prowadziła za rączkę małego Bruna, a
Niall kroczył koło niej dumny i szczęśliwy.
- Witaj, Leonie. – skinęłam głową, grzecznie
wstając – Cześć, Bruno. – posłałam uśmiech chłopcu. Był taki mały i taki
śliczny.
- Cesc Cora. – blondynek przybiegł do mnie i
objął moje nogi – Pobawis się ze mną?
- Jasne. Tylko daj mi chwilkę, muszę
porozmawiać z Twoimi rodzicami, dobrze? – uśmiechnęłam się do małego Horana i
poczochrałam go po jasnych włosach. Mały potruchtał do biura swojego ojca,
mocując się krótką chwilkę z drzwiami W końcu zniknął za nimi, a ja zostałam
sama w pomieszczeniu z szefem i jego
żoną. Spojrzeli po sobie zakłopotani. Nie
trudno odgadnąć, że mieli do mnie jakąś sprawę. Rzadko miałam okazję widywać
ich razem. Zazwyczaj kiedy Leonie przychodziła do Horana, były to krótkie
wizyty. Czasami słyszałam jak kłócą się w jego biurze, ale nie miałam prawa ani
śmiałości pytać się o co. Nie moją sprawą były ich małżeńskie problemy,
zwłaszcza, że sama siedziałam po uszy w problemach.
- Cora... musisz nam pomóc. – oznajmili
jednocześnie, a ja przybiłam sobie wewnętrzną piątkę Czemu muszę mieć tak
często rację?
Tak jak się spodziewałam, państwo
Horan zapewnili mi na to popołudnie zupełnie inne zadanie. Jak się dowiedziałam
Leonie musiała wyjechać do Leed’s gdzie w szpitalu leżała jej ciężko chora
matka. Szef jak zwykle miał mnóstwo roboty w firmie, więc nie miał szans zająć
się swoim synem, nianię rozłożyła grypa, więc zostałam tylko ja. Jedyna osoba, której
mogli ufać.
Dałam ostatnie instrukcje
postępowania z telefonami, Merit, która bez problemu pojmowała wszystko co do
niej mówiłam. Była inteligentną osobą, więc nie trudno było jej wytłumaczyć jak
zapisywać i gdzie numery telefonów oraz jaki przycisk trzeba nadusić, by
rozmowa została przekierowana do biura pana Horana.
- Mam nadzieję, że sobie poradzisz. – wzięłam
wszystkie ważne dokumenty pod rękę, mocno przytrzymując drugą – To nic
wielkiego, na prawdę.
- Wiem, wiem. Jestem dorosła, poradzę sobie z
duszeniem guziczków na telefonie. – zaśmiała się wesoło, pokazując rząd
idealnie białych zębów – Ale chciałabym się o coś zapytać... – zniżyła głos,
pochylając się w moją stronę – Czy pracuje tu Harry... Harry Styles?
Na dźwięk imienia Harrego moje serce zaczęło mocniej bić. Adrenalina uśpiona przez
nawał pracy, nagle przebudziła się ze snu i krążyła jak oszalała w moich
żyłach. Po co Merit pyta o Styles’a? Czyżby miała do czynienia z tym potworem?
Spojrzałam na nią spanikowana.
- Czemu pytasz?
- Z ciekawości. – odparła od razu – Harry...
Harry to mój stary znajomy.
- Aha.
- Więc... pracuje tu?
- Tak, to znaczy jest na urlopie. –
odpowiedziałam – Przepraszam, Merit, ale muszę lecieć, Leonie niedługo ma
samolot, a mały nie może zostać sam w domu. Trzymaj się. I powodzenia. –
uśmiechnęłam się blado do koleżanki, opuszczając biuro. Z jednej strony samo wspomnienie imienia Harrego doprowadzało mnie do białej gorączki, jednak
ciekawość co wiązało lub wiąże tą dwójkę ludzi, była tak wielka, że trudno było
mi nad nią zapanować. Wzięłam głęboki oddech, przywołałam windę i weszłam do
środka, z nadzieją, że ten dzień nie skończy się tak źle jak się zaczął.
- Tu masz wszystko. – Leonie biegała po całej
kuchni pokazując mi w których miejscach pochowane są słodkości dla Bruna i gdzie
znajduje się obiad do podgrzania – Poradzisz sobie, tak? – zapytała, patrząc na
- Jeśli Niall nie wróci z pracy do 21,
mogłabyś wykąpać małego? – zapytała, słodko wyginając usta w uśmiechu. Brunetka pokazała mi jeszcze gdzie jest łazienka,
wzięła swój bagaż podręczny i opuściła ogromną posiadłość. Przestrzeń była
tutaj wręcz monstrualna. Wielkie pokoje, wysokie sufity, okna rozciągające się
przez całą ścianę, od podłogi aż po sam sufit. Kolory ścian były raczej ciepłe.
Kolorystka bazowała głównie na beżach, zieleniach i odcieniach niebieskiego.
Podobał mi się ich dom i może gdyby nie był tak ogromny, mogłabym tutaj
zamieszkać. Ale osobiście nie przepadałam za niczym, co posiada więcej niż trzy
pokoje plus kuchnia i łazienka. Byłam przyzwyczajona właśnie do takich
przestrzeni i miałam wrażenie, że już nigdy nie przerzucę się na nic większego.
Przez dłuższy czas bawiliśmy się z
Brunem zabawkami, potem odgrzałam mu obiad i pozwoliłam zjeść czekoladowego
batonika. Oglądając bajki zasnęliśmy oboje na ogromnej jasnej sofie. Obudził
mnie dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach.
- Hej, żyjecie? – usłyszałam głos szefa z
hollu, by po chwili wyłonił się zza ściany. Zauważyłam, że nie miał już na
sobie krawata, a górne guziczki błękitnej koszuli zostały odpięte – Cześć Cora.
– uśmiechnął się do mnie. Był cholernie przystojny i zupełnie nie dziwiłam się
Leonie, że się w nim zakochała. Niall nie miał
typowej urody przystojniaka, ale
ciepło i czułość jaka biła od niego, sprawiała, że człowiek pałał do niego
sympatią od samego początku. Cieszyłam się, że to właśnie on jest moim szefem.
- Tak, tak. – odpowiedziałam cicho, wstając z
sofy – Zasnęliśmy na chwilkę.
- Skoro Bruno śpi – przerwał na chwilę, by
odstawić teczkę wypełnioną papierami i zdjąć marynarkę – może napijemy się
czegoś ciepłego?
***
JEST! Jest nowy rozdział *skacze i śpiewa* :) Powiedzcie mi cóż o nim myślicie? Jak podoba wam się taki rozwój akcji? Nie przesadzam z robieniem AŻ takiego potwora z Harrego? :) Mam nadzieję, że nie. I, że wszyscy mi to wybaczą! I tak jak obiecałam - więcej Niall'a. Planuję rozwijać coraz bardziej wątek Cory i Niall'a, ale póki co, mamy dopiero 3 rozdział, więc musicie uzbroić się w cierpliwość!
A jak podoba wam się nowy wygląd? Cudny ten nagłówek, co? :) Robiła moja niezastąpiona i kochana Sofia Styles, której chciałam bardzo gorąco podziękować za wszystko <3
A teraz zapraszam was do obejrzenia trailera mojego opowiadania:
Powiem Ci tak Cool Cora :* szablon ujdzie w tłumie, trailer nawet też spoko. Kto robił? Mogę prosić o namiary ? BĘDĘ WDZIĘCZNA :) Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńxoxo
A TERAZ KONIEC ŻARTÓW CHUJE MUJE DZIKIE WĘŻE.
Harcia mało :c ehyy, ale wiem, wiem to w końcu nie opowiadanie o nim a szkoda szkoda, ale no co ja poradzę? Nic nie poradzę. A tym smsiakiem kogo chciał przestraszyć? JEEEJ HARRY SRAM ZE STRACHU ŁOHOOOOŁ! Co za zjeb. Nie no jednak się go boimy, bo nie wiadomo co mu może do łba wpaść ale spoko oko, może to jakiś sajkoł boy? WHO KNOWS.
Moja kochana cudowna Evelyn! Uwielbiam ją. Jest taka słodka, bezbronna i beztroska!! Biedactwo. Ktoś ją musi chronić! Na pewno nie Harry, bo to jakiś gangsta zjeb, grozi jej kurwa, żebym ja mu czasem nie pogroziła bo narobi w majtki gorzej niż my, a sprzatać nie bedziemy na pewno kurwa.
ZAYN!<3 Emmm dobra, Zayn'a jeszcze nie ma, ale musiałam o nim wspomnieć choćby przez to, że zajebista z niego dupa, c'nie? YOLO
Niall! Już mówiłam, że mnie wkurwia i wypowiedziałam się na parę tematów. Wkurwia mnie. MATKA LEŻY CIĘŻKO CHORA, ALE NIEE ONA MUSI MYŚLEĆ O SWOIM SYNU, KTÓREMU ZAPEWNE I TAK JUŻ DUŻO POŚWIĘCA I O MĘŻULKU, KTÓRY JEST JAK DZIECKO WE MGLE CHYBA. Jasne kurwa Horanku, niech matka umrze kurwa w samotności, no bo przecież koło chujka ci to lata nie? :P Wkurwiłam się niepotrzebne :/ i wkurwiam się słysząc o twoich planach względem niego, ale wiem, że o to chodzi w tym opku więc chill out, nie bij mnie, nie krzycz, przecież nie złego nie zrobiłam, o co ci chodzi Endżi? Daj mi żyć! Zejdź ze mnie kurwa.
#YOLOOOO
Leonie! Piękna słodka, biedna alkoholiczka Leonie. Ja ją tam kocham, ale jak widać jej mężuś nie bardzo! Spoko, znajdzie szczęście w ramionach innego! Byle nie Harcia i Zayn'a, bo wiesz, że wtedy bym tego nie pochwalała. Harry ze mną a Zayn forever alone. PJONA
#YOLO
Merit. Fajna kobitka, ale noooo sami wiemy, że jest żonką kurwa czy narzeczonką Harcia, więc samo przez się mówi, iż nie będzie ona moją ulubienicą, ale spoko loko dam ci w oko ;]
I hope, że w nexcie bedzie więcej mojego skarbusia kochanego, bo wiesz, że kocham go całym sercem, prawie tak jak CIEBIE HIIHIHH. No dobra, żeby ci smutno nie było, to kocham go tak jak Ciebie, ehy.
TWOJA NAJZAJEBISTRZA BRATNIA DUSZYCZKA, ŻONA HARRY'EGO STYLESA,
POLINA SOFIA VALERIE STYLES.
#YOLOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
Cora i Niaaaaaaaaaaaaaaaaaaall, czekam na to ! <3
OdpowiedzUsuńnaprawdę, weszłam dzisiaj na twoje opowiadanie i tak bardzo mi się podoba ;3
Jest takie inne, bo Horan ma już żonę i dziecko, ale jednak mega mega mega ciekawe!
bardzo interesująca jest sprawa z Harrym i tą Merit. Nie wiem czemu i zapewne się mylę, ale przypuszczam, że Charles to ta jego narzeczona(?).
Nieźle by było xD
W ogóle sam Harry jest taki zły :D
Ach, już nie mogę się doczekać wątku Nialla i Coryyy, szybciej, no. ;D
Kiedy nowy rozdział? (;
Pozdrawiam ;3
http://just-a-premonition.blogspot.com/
http://i-wish-you-loved-me-too.blogspot.com/
aaaaa, no i oczywiście, genialny trailer! :D
Usuń