wtorek, 5 listopada 2013

3: God made another one of me, to love you better than I ever will.

CORA


     Spoglądałam to na wyświetlacz telefonu z treścią sms’a: „Już zapewne wiesz o umowie między mną a Twoją przyjaciółką. Czuwaj nad jej postępkami. Jeśli coś stanie się nie po mojej myśli, pożałujesz Ty, a ona będzie miała Cię na sumieniu. Twój ukochany oprawca, Harry Styles (ah, tak na marginesie, miło mi Cię poznać, Evelyn Riggs)", to na przyjaciółkę. Jak widać, Harry posunął się nie tylko do szantażu mnie, ale także do straszenia niewinnej Evelyn. Dziewczyna nieznacznie zbladła. Miałam ochotę wziąć ją w ramiona, jednak nie zrobiłam tego. Chociaż to wszystko była moja wina. Moja i tylko moja.
 - Nie wiem co mam powiedzieć... – szepnęłam. Głos mi drżał. W sumie nie tylko głos, bo wszystkie kończyny i wnętrzności także.
 - Ja po prostu... nie chce w tym uczestniczyć. Nie chcę, rozumiesz? Boję się!
 - Ale... ale Harry powiedział, że... Jestem bezradna, nie wiem co mam robić, Lyn...
 - Nie chce wiedzieć co powiedział człowiek, którego nie znam! Nie znam Harrego!
 - Ale Harry zna Ciebie. Nie wiem skąd, ale zna... – spojrzałam jej w oczy, które zaszły ścianą łez – Kochanie, proszę Cię, nie płacz. – wyciągnęłam ręce w jej kierunku, po czym blondynka wtuliła się w moje ciało i łkając cicho, cisnęła telefonem o łóżko.  Urządzenie odbiło się od niego, upadając na ziemię – Postaram się coś z tym zrobić. Obiecuję.
      Nie kłamałam. Nie miałam zamiaru zostawić tak tego wszystkiego. Za bardzo zależało mi na Evelyn. Musiałam odnaleźć Stylesa i zniwelować naszą umowę. Albo zniszczyć jego.


      Nie spałam w nocy praktycznie wcale, więc kiedy nastał ranek wyglądałam co najmniej jak wrak człowieka. Ciemne podkrążone oczy odbijały się od mojej jasnej skóry, a hektolitry kawy nie pomagały mi w przebudzeniu. Nie miałam nawet siły na zrobienie makijażu, który zazwyczaj był perfekcyjnie wykonany. Nigdy nie lubiłam wyglądać jak straszydło, zwłaszcza, że brak jakiegokolwiek podkładu czy tuszu do rzęs równał się u mnie z brakiem uroku osobistego. Nie należałam do osób, które paradując bez makijażu wyglądały jak gwiazdy filmowe. Jak widać, dzisiejszego dnia mój wygląd równał się z moim kompletnie kiepskim samopoczuciem.
 - Cześć Logan. – uśmiechnęłam się blado do chłopaka, który właśnie zajął miejsce przy stole – Musisz być dziś na uczelni?
 - No, cześć... – mruknął, sięgając po słodką bułkę – Tak, mam ważne kolokwium. – odpowiedział szybko, smarując pieczywo masłem – Masz jakąś sprawę do mnie?
 - Chciałabym, żebyś został z Lyn w domu, ale skoro masz coś ważnego w szkole, to coś wymyśle.
 - Co się dzieje? – zapytał podejrzliwie.  Jego zielone oczy spoglądały na mnie pytająco. Wiedziałam, że kiedyś w końcu Logan będzie musiał się dowiedzieć o tym wszystkim, jednak nie chciałam, żeby dowiedział się o tym teraz. Sprawa jest jeszcze nie dokończona, a opowiadanie o tym wszystkim na około na pewno nie sprzyjałoby jej pozytywnie. Jestem zdania, że zwierzenie się komuś z czegoś co nie zostało zakończone, sprawia, że dany problem staje się nierozwiązywalny.
Uśmiechnęłam się do niego blado, bo tylko na tyle było mnie stać.
 - Nic, nie martw się.
 - Jesteś chora? Kiepsko wyglądasz. – zmienił temat szybciej niż się spodziewałam. Myślałam, że będzie
drążył temat znacznie dłużej – Płakałaś? – pokiwałam przecząco głową. Wzięłam do ręki kubek w czarno-białe kwiatki i upiłam łyk kawy. Zrobiła się już zimna. Nie spodziewałam się, że jestem na nogach już tak długo. Zegarek wskazywał godzinę siódmą pięć, a ja od czwartej nad ranem siedziałam w salonie i próbowałam wymyślić jakieś dobre rozwiązanie. Wszystko było teraz w moich rękach.
 - Nie, wszystko jest w porządku Logan. Jak już mówiłam, nie martw się. Bądź w domu jak najdłużej możesz, a kiedy już będziesz musiał wychodzić, sprawdź co u Evelyn, po czym zamknij drzwi na wszystkie zamki, zrozumiano? – ciemnowłosy kiwnął głową, a ja nachyliłam się nad okrągłym stołem, by móc ucałować go w czoło – Dziękuję, jesteś kochany, Logan.



NARRACJA TRZECIOOSOBOWA

         Gwar w domu, to miód dla uszu, kiedy wszystkie hałasy powoduje ukochane dziecko. Bruno krzątał się po apartamencie swoich rodziców, szukając ulubionych zabawek. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że chował je gdzieś codziennie, po czym z rosnącą irytacją odszukiwał ich ponownie. Ale życie dzieci toczy się swoimi prawami. Tak samo jak życie dorosłych.
          Leonie sięgnęła po kieliszek od wina, wypełniając go czerwoną cieczą. Uwielbiała wino, zwłaszcza to z ciemnych winogron. Nie szczędziła pieniędzy na te trunki, zwłaszcza, że stać ją było na sprowadzanie win z
takich miejsc jak: Toskania, Włochy czy Portugalia. Kobieta upiła łyk i z cmoknięciem, zadowolona przełknęła napój. Było jej o wiele lepiej, wiedząc, że może rozkoszować się tak dobrym winem we własnym domu, w pomieszczeniu gdzie miała ciszę i spokój.
 - Leonie? – usłyszała za sobą głos męża i od razu odstawiła kieliszek na ogromny szklany blat biurka. Odwróciła się do niego szybko, przywołując na twarz uśmiech. Jest dobrze, Leonie, powtórzyła w myślach – Jest przed ósmą rano, a Ty już pijesz te swoje świństwa. – Niall powiedział niezadowolony, zbierając z powierzchni biurka do połowy pełną butelkę i kieliszek.
 - Proszę Cię, Niall, nie rób scen. – mruknęła, chociaż zdawała sobie, że lekko przesadziła. Dzisiejszego dnia mieli między sobą o jedną kłótnię za dużo. Wiedziała, że musi odpuścić. Smętnym wzrokiem powędrowała w stronę wielkiego okna, ciągnącego się od samej podłogi wyłożonej białym, długowłosym dywanem i kończącym się przy suficie w kolorze jasnoniebieskim – Przepraszam, to moja wina... nie powinnam tego pić, masz całkowitą rację.
Niall westchnął głośno. To nie był dobry znak.
 - Wiesz, że dziś nie dam rady opiekować się Brunem, prawda?
 - A skąd miałem to wiedzieć, skoro mnie nie poinformowałaś? – syknął wściekle, wpatrując się w odwróconą sylwetkę swojej żony. Była piękna. Jednak z każdym dniem coraz bardziej irytująca i to co między nimi było, praktycznie rozsypało się na milion drobnych kawałków. Miał wrażenie, że nić miłości łącząca ich, została już dawno przecięta i nic nie mogło sprawić, że na powrót zostanie związana. Ciemnowłosa opuściła ramiona i opierając się jedną ręką o kant blatu, zaczęła kiwać energicznie głową w tą i z powrotem, wprowadzając w ruch swoje długie włosy.
 - Przepraszam, Niall, przepraszam .. zapomniałam... przepraszam... – mówiła, coraz bardziej się
nakręcając – Przepraszam... obiecałam mamie, że przyjadę dziś do szpitala. Wiesz, że jest coraz gorzej? Ona potrzebuje mojego wsparcia. – głos jej się łamał, więc blondyn bez zastanowienia podszedł do niej, obejmując ją rękoma obrócił w swoją stronę. Kołysał delikatnie w ramionach, odczekując kilka dłuższych chwil, aby mogła się uspokoić.
 - Leonie, wiem, że martwisz się o mamę, ale nie możesz zapominać o Brunie, ani o mnie. – szepnął, zawieszając wzrok w miejscu, gdzie przed chwilą spoczywały brązowe oczy kobiety – Zoe będzie mogła się zaopiekować się Brunem?
 - Dzwoniłam do niej wczoraj i mówiła, że muszę znaleźć sobie kogoś zastępczego na ten tydzień bo jest chora.
 - Wymyślę coś. – szepnął rozkojarzony, myślami wybiegając już do osób, które mogłyby zająć się ich synem – Leonie? – odsunął ją od siebie, spoglądając w oczy. Ciemne źrenice były smutne – Jesteś taka piękna. – szepnął i nachylając się w stronę żony, musnął delikatnie jej wargi.

CORA


 - A to będzie Twoje biurko. – wskazałam na mebel, uśmiechając się szeroko do ciemnowłosej piękności. Ubrana w kremową, obcisłą sukienkę i fioletowe szpilki wyglądała nieziemsko. Włosy miała rozpuszczone i podkręcone przy końcach. Merit była zdecydowanie jedną z piękniejszych kobiet jakie widziałam – Mam
nadzieję, że się podoba! – dodałam z entuzjazmem.

- Dziękuję, jest świetnie. – uśmiechnęła się szeroko, siadając za biurkiem – Wręcz idealnie. – ucieszyła się tak samo jak ja, zwiastując tym na prawdę dobrą współpracę.
         Wróciłam na swoje stanowisko pracy, odbierając przy okazji kilka telefonów. Szef jak zwykle gdzieś zniknął, więc nie mogłam połączyć rozmówców z jego biurem. Pozostało mi jedynie zapisanie danych i krótkiej notatki dla pana Horana. Wrócił niedługo po tym, jednak nie sam, ale z całą swoją rodziną. Leonie prowadziła za rączkę małego Bruna, a Niall kroczył koło niej dumny i szczęśliwy.
 - Witaj, Leonie. – skinęłam głową, grzecznie wstając – Cześć, Bruno. – posłałam uśmiech chłopcu. Był taki mały i taki śliczny.
 - Cesc Cora. – blondynek przybiegł do mnie i objął moje nogi – Pobawis się ze mną?
 - Jasne. Tylko daj mi chwilkę, muszę porozmawiać z Twoimi rodzicami, dobrze? – uśmiechnęłam się do małego Horana i poczochrałam go po jasnych włosach. Mały potruchtał do biura swojego ojca, mocując się krótką chwilkę z drzwiami  W końcu zniknął za nimi, a ja zostałam sama w pomieszczeniu z szefem i jego
żoną. Spojrzeli po sobie zakłopotani. Nie trudno odgadnąć, że mieli do mnie jakąś sprawę. Rzadko miałam okazję widywać ich razem. Zazwyczaj kiedy Leonie przychodziła do Horana, były to krótkie wizyty. Czasami słyszałam jak kłócą się w jego biurze, ale nie miałam prawa ani śmiałości pytać się o co. Nie moją sprawą były ich małżeńskie problemy, zwłaszcza, że sama siedziałam po uszy w problemach.
 - Cora... musisz nam pomóc. – oznajmili jednocześnie, a ja przybiłam sobie wewnętrzną piątkę  Czemu muszę mieć tak często rację?

          Tak jak się spodziewałam, państwo Horan zapewnili mi na to popołudnie zupełnie inne zadanie. Jak się dowiedziałam Leonie musiała wyjechać do Leed’s gdzie w szpitalu leżała jej ciężko chora matka. Szef jak zwykle miał mnóstwo roboty w firmie, więc nie miał szans zająć się swoim synem, nianię rozłożyła grypa, więc zostałam tylko ja. Jedyna osoba, której mogli ufać.
           Dałam ostatnie instrukcje postępowania z telefonami, Merit, która bez problemu pojmowała wszystko co do niej mówiłam. Była inteligentną osobą, więc nie trudno było jej wytłumaczyć jak zapisywać i gdzie numery telefonów oraz jaki przycisk trzeba nadusić, by rozmowa została przekierowana do biura pana Horana.
 - Mam nadzieję, że sobie poradzisz. – wzięłam wszystkie ważne dokumenty pod rękę, mocno przytrzymując drugą – To nic wielkiego, na prawdę.
 - Wiem, wiem. Jestem dorosła, poradzę sobie z duszeniem guziczków na telefonie. – zaśmiała się wesoło, pokazując rząd idealnie białych zębów – Ale chciałabym się o coś zapytać... – zniżyła głos, pochylając się w moją stronę – Czy pracuje tu Harry... Harry Styles?
Na dźwięk imienia Harrego moje serce zaczęło mocniej bić. Adrenalina uśpiona przez nawał pracy, nagle przebudziła się ze snu i krążyła jak oszalała w moich żyłach. Po co Merit pyta o Styles’a? Czyżby miała do czynienia z tym potworem? Spojrzałam na nią spanikowana.
 - Czemu pytasz?
 - Z ciekawości. – odparła od razu – Harry... Harry to mój stary znajomy.
 - Aha.
 - Więc... pracuje tu?
 - Tak, to znaczy jest na urlopie. – odpowiedziałam – Przepraszam, Merit, ale muszę lecieć, Leonie niedługo ma samolot, a mały nie może zostać sam w domu. Trzymaj się. I powodzenia. – uśmiechnęłam się blado do koleżanki, opuszczając biuro. Z jednej strony samo wspomnienie imienia Harrego doprowadzało mnie do białej gorączki, jednak ciekawość co wiązało lub wiąże tą dwójkę ludzi, była tak wielka, że trudno było mi nad nią zapanować. Wzięłam głęboki oddech, przywołałam windę i weszłam do środka, z nadzieją, że ten dzień nie skończy się tak źle jak się zaczął.
         
 - Tu masz wszystko. – Leonie biegała po całej kuchni pokazując mi w których miejscach pochowane są słodkości dla Bruna i gdzie znajduje się obiad do podgrzania – Poradzisz sobie, tak? – zapytała, patrząc na
mnie. Pokiwałam twierdząco głową, chociaż byłam cholernie zdenerwowana  a zmęczenie po nieprzespanej nocy dawało się we znaki.

- Proszę się nie martwić, Bruno to bystry chłopiec jakby coś, pomoże mi ze wszystkim.
 - Jeśli Niall nie wróci z pracy do 21, mogłabyś wykąpać małego? – zapytała, słodko wyginając usta w uśmiechu. Brunetka pokazała mi jeszcze gdzie jest łazienka, wzięła swój bagaż podręczny i opuściła ogromną posiadłość. Przestrzeń była tutaj wręcz monstrualna. Wielkie pokoje, wysokie sufity, okna rozciągające się przez całą ścianę, od podłogi aż po sam sufit. Kolory ścian były raczej ciepłe. Kolorystka bazowała głównie na beżach, zieleniach i odcieniach niebieskiego. Podobał mi się ich dom i może gdyby nie był tak ogromny, mogłabym tutaj zamieszkać. Ale osobiście nie przepadałam za niczym, co posiada więcej niż trzy pokoje plus kuchnia i łazienka. Byłam przyzwyczajona właśnie do takich przestrzeni i miałam wrażenie, że już nigdy nie przerzucę się na nic większego.
            Przez dłuższy czas bawiliśmy się z Brunem zabawkami, potem odgrzałam mu obiad i pozwoliłam zjeść czekoladowego batonika. Oglądając bajki zasnęliśmy oboje na ogromnej  jasnej sofie. Obudził mnie dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach.
 - Hej, żyjecie? – usłyszałam głos szefa z hollu, by po chwili wyłonił się zza ściany. Zauważyłam, że nie miał już na sobie krawata, a górne guziczki błękitnej koszuli zostały odpięte – Cześć Cora. – uśmiechnął się do mnie. Był cholernie przystojny i zupełnie nie dziwiłam się Leonie, że się w nim zakochała. Niall nie miał
typowej urody przystojniaka, ale ciepło i czułość jaka biła od niego, sprawiała, że człowiek pałał do niego sympatią od samego początku. Cieszyłam się, że to właśnie on jest moim szefem.
 - Tak, tak. – odpowiedziałam cicho, wstając z sofy – Zasnęliśmy na chwilkę.
 - Skoro Bruno śpi – przerwał na chwilę, by odstawić teczkę wypełnioną papierami i zdjąć marynarkę – może napijemy się czegoś ciepłego?

***

JEST! Jest nowy rozdział *skacze i śpiewa* :) Powiedzcie mi cóż o nim myślicie? Jak podoba wam się taki rozwój akcji? Nie przesadzam z robieniem AŻ takiego potwora z Harrego? :) Mam nadzieję, że nie. I, że wszyscy mi to wybaczą! I tak jak obiecałam - więcej Niall'a. Planuję rozwijać coraz bardziej wątek Cory i Niall'a, ale póki co, mamy dopiero 3 rozdział, więc musicie uzbroić się w cierpliwość!
A jak podoba wam się nowy wygląd? Cudny ten nagłówek, co? :) Robiła moja niezastąpiona i kochana Sofia Styles, której chciałam bardzo gorąco podziękować za wszystko <3
A teraz zapraszam was do obejrzenia trailera mojego opowiadania:

3 komentarze:

  1. Powiem Ci tak Cool Cora :* szablon ujdzie w tłumie, trailer nawet też spoko. Kto robił? Mogę prosić o namiary ? BĘDĘ WDZIĘCZNA :) Czekam na nexta!
    xoxo

    A TERAZ KONIEC ŻARTÓW CHUJE MUJE DZIKIE WĘŻE.

    Harcia mało :c ehyy, ale wiem, wiem to w końcu nie opowiadanie o nim a szkoda szkoda, ale no co ja poradzę? Nic nie poradzę. A tym smsiakiem kogo chciał przestraszyć? JEEEJ HARRY SRAM ZE STRACHU ŁOHOOOOŁ! Co za zjeb. Nie no jednak się go boimy, bo nie wiadomo co mu może do łba wpaść ale spoko oko, może to jakiś sajkoł boy? WHO KNOWS.

    Moja kochana cudowna Evelyn! Uwielbiam ją. Jest taka słodka, bezbronna i beztroska!! Biedactwo. Ktoś ją musi chronić! Na pewno nie Harry, bo to jakiś gangsta zjeb, grozi jej kurwa, żebym ja mu czasem nie pogroziła bo narobi w majtki gorzej niż my, a sprzatać nie bedziemy na pewno kurwa.

    ZAYN!<3 Emmm dobra, Zayn'a jeszcze nie ma, ale musiałam o nim wspomnieć choćby przez to, że zajebista z niego dupa, c'nie? YOLO

    Niall! Już mówiłam, że mnie wkurwia i wypowiedziałam się na parę tematów. Wkurwia mnie. MATKA LEŻY CIĘŻKO CHORA, ALE NIEE ONA MUSI MYŚLEĆ O SWOIM SYNU, KTÓREMU ZAPEWNE I TAK JUŻ DUŻO POŚWIĘCA I O MĘŻULKU, KTÓRY JEST JAK DZIECKO WE MGLE CHYBA. Jasne kurwa Horanku, niech matka umrze kurwa w samotności, no bo przecież koło chujka ci to lata nie? :P Wkurwiłam się niepotrzebne :/ i wkurwiam się słysząc o twoich planach względem niego, ale wiem, że o to chodzi w tym opku więc chill out, nie bij mnie, nie krzycz, przecież nie złego nie zrobiłam, o co ci chodzi Endżi? Daj mi żyć! Zejdź ze mnie kurwa.

    #YOLOOOO

    Leonie! Piękna słodka, biedna alkoholiczka Leonie. Ja ją tam kocham, ale jak widać jej mężuś nie bardzo! Spoko, znajdzie szczęście w ramionach innego! Byle nie Harcia i Zayn'a, bo wiesz, że wtedy bym tego nie pochwalała. Harry ze mną a Zayn forever alone. PJONA

    #YOLO

    Merit. Fajna kobitka, ale noooo sami wiemy, że jest żonką kurwa czy narzeczonką Harcia, więc samo przez się mówi, iż nie będzie ona moją ulubienicą, ale spoko loko dam ci w oko ;]

    I hope, że w nexcie bedzie więcej mojego skarbusia kochanego, bo wiesz, że kocham go całym sercem, prawie tak jak CIEBIE HIIHIHH. No dobra, żeby ci smutno nie było, to kocham go tak jak Ciebie, ehy.

    TWOJA NAJZAJEBISTRZA BRATNIA DUSZYCZKA, ŻONA HARRY'EGO STYLESA,
    POLINA SOFIA VALERIE STYLES.

    #YOLOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO

    OdpowiedzUsuń
  2. Cora i Niaaaaaaaaaaaaaaaaaaall, czekam na to ! <3
    naprawdę, weszłam dzisiaj na twoje opowiadanie i tak bardzo mi się podoba ;3
    Jest takie inne, bo Horan ma już żonę i dziecko, ale jednak mega mega mega ciekawe!
    bardzo interesująca jest sprawa z Harrym i tą Merit. Nie wiem czemu i zapewne się mylę, ale przypuszczam, że Charles to ta jego narzeczona(?).
    Nieźle by było xD
    W ogóle sam Harry jest taki zły :D
    Ach, już nie mogę się doczekać wątku Nialla i Coryyy, szybciej, no. ;D
    Kiedy nowy rozdział? (;
    Pozdrawiam ;3

    http://just-a-premonition.blogspot.com/
    http://i-wish-you-loved-me-too.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń