poniedziałek, 6 stycznia 2014

6: I can feel you breathing with your hair on my skin, as we lie here within the night...

EVELYN
   Obsesyjne szukanie dobrego rozwiązania aby wyjść z kryzysowej sytuacji nigdy nie było moją najmocniejszą stroną. Zwłaszcza kiedy zostałam przewieszona przez umięśnione ramiona Harrego Styles’a. Będąc w takim amoku, w jakim właśnie się znajdowałam krzyki i próba zachęcenia mężczyzny aby postawił mnie bezpiecznie na ziemi okazała się nierówną walką. On, silny, postawny, ja, stanowczo za chuda, za słaba, a do tego odziana jedynie w biały, koronkowy zestaw bielizny. W końcu dałam za wygraną. Nie wbijałam paznokci w jego tył, bo i tak wiedziałam, że sprawiało mu to więcej przyjemności niż bólu, nie wyzywałam go od najgorszych, bo był to miód na jego uszy.
 - Teraz się trzymaj. – powiedział, po czym klepnął mnie w pośladek. Prychnęłam wściekle, nadal wiercąc się. Poczułam jak przebijamy się przez mur imprezowiczów. W mgnieniu oka znaleźliśmy się w korytarzu. 
 - Stój do chuja! – znajomy głos rozbrzmiał wypełniając pomieszczenie. Nadal było słychać muzykę, jednak stawała się ona tylko krótkimi bitami wyrzucanymi z ogromnych głośników znajdujących się w głównej sali. Styles zatrzymał się. Wiedziałam, że głos jaki dochodził z wewnętrznej części budynku należy do Josh’a. A ja w tej chwili byłam jego własnością.
 - Czego chcesz, Hunderson? – przepełniony jadem głos ciemnowłosego odbił się od czarnych jak smoła ścian, a ja poczułam jak jego palce mocniej wbijają się w moje uda. Był silniejszy niż przypuszczałam. Mężczyzna odpowiedział mu sarkastycznym śmiechem. Josh Hunderson był bogiem Londynu, należał do tutejszej elity, ba, on nimi dowodził. Wiedział, że może zniszczyć Harrego najmniejszym palcem.
 - Chyba się zapomniałeś przyjacielu. – odwróciliśmy się tak, że Harry stał teraz do niego przodem a ja miałam widok na wyjście z klubu. Poczułam zimny powiew wiatru kiedy ktoś opuścił pomieszczenie.
 - Zrywam umowę, Josh.
   O jakiej umowie mówił Harry? O co tu chodzi? Zerwanie umowy przez Harrego, równało się z działaniem czerwonej płachty na byka. Ponownie zaczęłam się wiercić, aż w końcu jakimś cudem Harry zlitował się nade mną i postawił na ziemi. Szpilki które miałam na stopach znów zaczęły wpijać mi się w skórę. Trochę zakręciło mi się w głowie po tak gwałtownej zmianie pozycji i kiedy w końcu doszłam do siebie spojrzałam najpierw na Styles'a, a potem na Hunderson'a.
 - Co się tu dzieje? – zapytałam przerywając ciszę. Atmosfera była ciężka, czułam ją na własnych barkach. Była moją winą. Moją i tylko moją.
 - Evelyn, uciekaj. – Harry złapał mnie za ramiona. Miał ciepłe dłonie. Jednak jego oczy nie wyrażały żadnej troski. Były pociemniałe i pełne niebezpieczeństwa.
 - Nie chciałbym przerwać tej pogadanki dwójki kochanków, ale nadal tu jestem. – Josh prychnął rozbawiony. Odwróciłam się, przechylając lekko głowę. Biały garnitur w który był ubrany wcale nie sprawiał, że ktoś zaczynał się go bać. W prawej dłoni trzymał cygaro, a w lewej szklankę whiskey z lodem. Uśmiechnęłam się do niego. Ciemnowłosy przez chwilę skanował moje ciało, zatrzymując się na dłuższą chwilę na moich piersiach.
 - Taka piękna kobieta, a puszcza się z takim gównem. – cygaro wylądowało w jego ustach wywołując we mnie obrzydzenie. Jego chęć bycia niebezpiecznym nie równała się z nienawiścią w oczach Harrego.
 - Spierd... – krzyknęłam, kiedy Harry wyminął mnie szybko, a ja próbując zajść mu drogę zostałam odepchnięta całą siłą jaką dysponował. Zachwiałam się na niewyobrażalnie wysokich obcasach i upadając na ziemię z impetem uderzyłam o posadzkę. Walczyłam ze samą sobą aby wstać i powstrzymać Harrego od tego co zamierzał zrobić. Ze strzępów krzyków i odgłosów uderzeń dało się wywnioskować, że Styles znęca się nad Josh’em. Próbowałam poruszyć się, jednak jakaś siła trzymała mnie przy ziemi. Bałam się. Było mi zimno, a głośne krzyki wściekłości Harrego w niczym nie pomagały. Był w swoim świecie. W świecie agresji i walki. Walki o przetrwanie. Zostawił mnie samą, aby mnie ratować. Coś za coś. Oko za oko. Ząb za ząb.

   Otworzyłam szeroko oczy skanując otaczające mnie pomieszczenie. Znałam ten kolor ścian, tą starą zniszczoną kanapę i porozrzucane wokół ciuchy. Mieszkanie Harrego. Odszukałam go wzrokiem, mając nadzieję, że jest gdzieś blisko. Siedział na drugim końcu sofy, trzymając twarz w dłoniach. Zewnętrzna część dłoni pokryta była ranami z zaschniętą krwią, wokół których tworzyły się szaro-fioletowe siniaki. Miał na sobie tylko te same stare jeansy co poprzednio. Poruszyłam się delikatnie, wiedząc, że chcąc czy nie chcąc chłopak poczuje moje ruchy.
 - Harry? – powiedziałam słabym głosem unosząc głowę. Dopiero wtedy poczułam przeszywający ból z tyłu. Dotknęłam bolącego miejsca. Pod moimi palcami wyczułam fakturę bandażu – Harry?

- Evelyn. – mruknął po dłuższej chwili zawieszając na mnie swój wzrok. Nie próbował chować swoich poharatanych dłoni. Jego twarz nie wyglądała lepiej. Miał rozcięty łuk brwiowy i wargę.
 - Czy on...
 - Jesteś bezpieczna.
 - Ale czy on... żyje? – szepnęłam. Wiedziałam, że Harry najchętniej by go zabił. Widziałam to w jego oczach. Na samo wspomnienie o Josh’u ciało Styles’a aż płonęło z nienawiści.
 - Żyje. – nie potrzebowałam więcej wyjaśnień. Ułożyłam się z powrotem na poduszkę. Chciało mi się spać i pić. Byłam wykończona.
 - Evelyn. – cichy szept Harrego dotarł do mojej podświadomości – Musisz wyjechać z Londynu.
 - Nie mam zamiaru tego robić. – odpowiedziałam, patrząc w jakiś jeden nieokreślony punt na drzwiach. Było to zdecydowanie łatwiejsze niż patrzenie na świeże rany Harrego, które powstały tylko i wyłącznie z mojej winy. 
 - Josh będzie chciał się zemścić. Znam go.
 - Jaka była między wami umowa? – zmieniłam temat. Nie dręczyły mnie obawy przed Josh’em. Nie bałam się go i nigdy nie będę się bać. Byłam jedynie ciekawa czego dotyczyła ich umowa. Czemu Harry posunąłby się tak daleko żeby ją zniwelować? Chodziło o mnie, to było jasne, jednak nie rozumiałam jednej rzeczy: skąd Styles wiedział o mojej umowie z Hudersonem i jaką umowę zawarł z nim?
 - Josh zadzwonił do mnie. I powiedział mi o tym, że chcesz mnie zniszczyć. Dobrze, wiesz, że to było niemożliwe?
 - Dla chcącego nic trudnego. – odparłam, podciągając koc pod sam nos. Harry zmienił pozycję, tak, że teraz nachylał się nade mną, prawie stykając się swoim nosem o mój. Miał ciepły, jednak bardzo szybki oddech i pachniał męskim żelem pod prysznic.
 - To było niemożliwe. – powtórzył, odsuwając się ode mnie. Widocznie uznał, że znaleźliśmy się zbyt blisko. Obszedł kanapę dookoła i stanął pod drzwiami szukając czegoś w kupce ciuchów. Składała się ona z samych czarnych ubrań. Zauważyłam jego ciemne koszuli, koszulę uplamioną krwią Josha, marynarkę którą miał na sobie i mój stanik. Mój stanik?! Krew odpłynęła mi z twarzy, a potem z impetem uderzyła o policzki, które niemiłosiernie zaczęły piec. Dopiero w chwili kiedy zauważyłam jak Styles przerzuca ciuchy z jednej kupki na drugą uświadomiłam sobie, że mam na sobie jego ubrania.
 - Harry? – odmruknął w odpowiedzi w ogóle na mnie nie patrząc – Czemu mój stanik jest w tamtej części pokoju a nie na moim ciele, do cholery?! – wybuchnęłam, czując jak pulsowanie rany głowy przybrało na sile. Ciemnowłosy nadal przerzucał ubrania w takiej samej pozycji jak dotychczas, zmienił się tylko wyraz jego twarzy. Ze skupionej na wykonywanej czynności, na rozbawiony. W jego policzku uformował się słodki dołeczek zupełnie nie pasujący do ciemnoczerwonej rany nad jego brwią.
 - Rozebrałem Cię. – odpowiedział na luzie jakby rozbieranie obcych kobiet było najnormalniejszą czynnością na świecie. Zsunęłam z siebie koc, wstałam i ruszyłam przed siebie – Spokojnie. – podniósł głowę kiedy znalazłam się tuż przy nim. Z tej perspektywy wydawał się jeszcze bardziej potężny niż był. Jego atletyczna sylwetka, ozdobiona tatuażami robiła duże wrażenie. Powoli wstał, trzymając ową część garderoby w dłoni – Z racji, że trochę Cię poharatałem, potem rozebrałem, powinienem Ci pomóc z powrotem się ubrać.
 - Jesteś świnią. – wyciągnęłam rękę aby odebrać moją własność, jednak jej nie dostałam. Harry roześmiał się głośno – Oddaj mi to, proszę.
 - Znów mnie o coś prosisz. Nie za dużo jak na taki krótki okres czasu?
 - Nie kpij. – syknęłam. Moja cierpliwość zaczynała się kończyć.
 - Nie kpię. Chcę Ci tylko pomóc. Nie będę patrzył, obiecuję.
 - Już i tak sobie popatrzyłeś, więc na jedno wychodzi. – uniosłam ręce ku górze, zachęcając do do zdjęcia przydużej koszulki. Wbił we mnie swój wzrok. Nie był ani podniecony, ani zaintrygowany. Był pusty.
   Zabawne jak sytuacja może zmieniać się w przeciągu kilku godzin. Jeszcze jakiś czas wstecz bił człowieka prawie go zabijając, a teraz bezradnie próbuje pokazać swoją śmieszną stronę. Próbuje zabawnie ze mnie kpić, torturować mnie myślą, że widział więcej niż niejeden mężczyzna. A tak na prawdę nie ma w sobie tyle odwagi, żeby zrobić to co potrafił zrobić kiedy ja nie zdawałam sobie o tym sprawy.
 - Odwieź mnie do domu. Proszę. – poprosiłam, jednak w odpowiedzi nie usłyszałam żadnego komentarza. Chłopak oddał mi mój stanik, a sam zaczął się ubierać. Podniósł z ziemi białą bluzkę z długim rękawem, a na głowę wcisnął pomarańczową czapkę. Za to mi podał jedną ze swoich bluz, która jak wiadomo okazała się jakieś dwa razy za duża.
   Droga do mojego mieszkania dłużyła się niemiłosiernie. Nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Ja nie miałam ochoty rozmawiać z Harrym o jakichś błahostkach i widocznie on też nie miał na to najmniejszej ochoty. Milczenie okazało się najlepszym rozwiązaniem. Kiedy zaparkowaliśmy auto pod budynkiem przyjrzałam się samochodom. Nie było auta Logana ani Niall’a, więc spokojnie mogłam udać się na górę. Grzecznie podziękowałam Harremu za podwiezienie i wyszłam z samochodu. Na zewnątrz było zimno, więc mocniej owinęłam się granatową bluzą Harrego. Pachniała nim. Jego perfumami pomieszanymi z zapachem jego ciała.
 - Poczekaj! – krzyknął, a ja odwróciłam się w jego stronę. Biegł do mnie i kiedy znalazł się tuż obok otworzył przede mną drzwi.
 - Harry... nie mam kluczyków do mojego mieszkania. – spojrzałam na niego, lekko
zawstydzona. Wszystkie moje rzeczy oprócz komórki zostały w klubowej przebieralni. W kąciku ust zatańczył mu chytry uśmieszek.
 - Poradzimy sobie. Chodź. – rozkazał, a ja udałam się tuż za nim. Kiedy dotarliśmy pod wskazane przeze mnie drzwi ciemnowłosy wyjął z kieszeni jakiś mały przedmiot i męcząc się przez chwilę nad zamkiem, w końcu otworzył go. Ponownie uchylił drzwi abym mogła do niego wejść.
 - Dzięki. – mruknęłam wchodząc do pomieszczenia. Było tam zdecydowanie cieplej niż na dworze czy klatce schodowej.
 - Ev?
 - Tak, Harry? – nasze oczy spotkały się. Tym razem przez zielone tęczówki mężczyzny przedzierało się pytanie. Wiedziałam, że chciał wejść. Więc uchyliwszy kawałek wpuściłam go do środka. Chociaż nienawidziłam go z całej siły, wiedziałam, że po powrocie do tego obskurnego mieszkania znów będzie sam. Zamknęłam za nim drzwi, zsuwając z nóg za duże trampki Harrego. Bluza również wylądowała na szafce tuż przy wejściu.
 - Ile mi dajesz czasu? – nagłe i niezrozumiałe pytanie Styles’a lekko mnie zdziwiło. Wyraz jego rozbawionej twarzy podsycił moją ciekawość – Ja dałem Ci pięć sekund, a Ty ile dajesz mi?
 - Dziesięć.
 - Dziesięć?
 - Dziesięć. – powtórzyłam, patrząc na Harrego wyzywająco. Szybko zamknęłam drzwi od środka – Dziewięć. Osiem. Siedem.
 - To nie fair, liczysz za szybko.
 - Sześć. – nie zaprzestawałam patrzeć mu głęboko w oczy – Pięć. – wzięłam głęboki oddech – Cztery.
 - Trzy. – powiedział za mnie, przyciągając do siebie, po czym odwrócił nas tak, że znów opierałam się plecami o powierzchnię drewnianych drzwi – Dwa.
 - Jeden. – z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie, kiedy ciało Harrego przywarło do mojego. Biło od niego ciepło i coś, czego nie potrafiłam do końca rozszyfrować. Wyswobodziłam rękę z
jego silnego uścisku, unosząc ją na wysokość zranionego łuku brwiowego. Opuszkiem palca dotknęłam rany.
 - Przepraszam. – szepnęłam, lekko podnosząc się na palcach aby pocałować zranione miejsce – Przepraszam, jednak pamiętaj, że nadal Cię nienawidzę i z niecierpliwością czekam na dzień w którym Cię zniszczę.  

CORA
   Zamroczenie alkoholem nie odebrało mi chęci walki o Evelyn. Nie dawałam za wygraną kiedy Harry bez problemu przedzierał się przez głodnych sensacji imprezowiczów.
 - Cora! – spanikowany głos Niall’a rozległ się w mojej głowie. Odwróciłam się do niego. Dwie sekundy później stał przede mną, próbując mnie jakoś zatrzymać – On jej nic nie zrobi. Jestem tego pewien.
 - On mi groził! Rozumiesz, Niall? Twój święty Harry zawarł ze mną umowę! Że jeśli go nie wydam, to nic nie zrobi Evelyn! Ktoś sprał go na kwaśne jabłko, a teraz moja przyjaciółka cierpi nie dość, że przez Harrego, to jeszcze pracuje jako tancerka w nocnym klubie! – wrzeszczałam, mocno wymachując rękoma. Alkohol pozwolił mi na więcej, niż normalnie byłabym w stanie
powiedzieć. Horan patrzył na mnie pytającym wzrokiem. Nie wiedział o czym mówię. Nie mógł wiedzieć, skoro umowa z Harrym była poufna i miała pozostać tylko między nami. Ale nie mogłam dłużej przestrzegać jej reguł, skoro Styles nie robił tego samego – Nie wiem co on kombinuje, ale musimy to przerwać.
 - Dobrze, teraz pomożemy Evelyn, a potem opowiesz mi o tej umowie, dobrze? – kiwnęłam głową, że zgadzam się na taki układ. Nie mogłam zrobić nic więcej. Musiałam pomóc mojej przyjaciółce. Nic więcej się nie liczyło.
   Blondyn szedł przede mną, mocno ściskając moją dłoń. Czułam, że jest zdenerwowany i zdezorientowany zaistniałą sytuacją. Nie dziwiłam mu się w najmniejszym stopniu, zważając na to, że gdybym była na jego miejscu reagowałabym tak samo. Kiedy dotarliśmy do miejsca gdzie zebrało się więcej gapiów, przystanęłam spoglądając w zamknięte czarne drzwi. Wiedziałam, że cała szopka rozgrywa się tuż za nimi. Niemoc jaka mnie ogarnęła była nie do opisania. Moja najlepsza przyjaciółka, jedna z najważniejszych osób w moim życiu, stoi za tymi drzwiami zapewne trzęsąc się ze strachu o własne życie.

- I co teraz? – zapytałam jakbym była czymś ogłuszona. Oczy zaszły mi łzami. Kiedy Niall je zauważył, mocno mnie do siebie przytulił. Łkałam przez chwilę w jego białą koszulkę, a mężczyzna pocieszająco gładził moje plecy.
 - Gdybym znał właściciela tego klubu mógłbym coś poradzić... – mruknął. Chciał znaleźć jakieś rozwiązanie, ale sam nie wiedział od czego zacząć.
 - A co jeśli coś stanie się Evelyn?
 - Wszystko będzie w porządku. – odpowiedział szybko, odsuwając mnie od siebie – Spójrz na mnie. – poprosił, a ja spojrzałam mu w oczy. Był widocznie zmartwiony, chociaż przeważało nad tym uczuciem, kompletne zdenerwowanie – Chodźmy do boksu. Poczekajmy aż ktoś otworzy te drzwi. Zadzwonię do Harrego, wyjaśnimy tą chorą sytuację... – zamrugałam oczyma, żeby dokładnie widzieć twarz mojego szefa. Mojego szefa. Mój szef, który jeszcze jakieś siedem dni temu był dla mnie tylko szefem. Osobą wydającą mi rozkazy, osobą, która za te rozkazy płaciła. Teraz stał tuż przede mną, trzymał mnie w opiekuńczym uścisku, głaskał moje plecy, szukał najlepszego wyjścia z sytuacji która ma niezliczoną liczbę drzwi i tylko jeden klucz, z jedną szansą na trafienie odpowiedniego rozwiązania. Znajomość z Niall’em Horanem wskoczyła właśnie na wyższy poziom. Nie zważając nawet na to, że jego żona siedzi zapewne przy łóżku własnej matki, będąc z nią w ostatniej już drodze życia. Nie zważając na to, że jego syn właśnie słodko śpi w swoim łóżku. Nie zważając na obrączkę na jego palcu. Nie zważając na to, że to co robimy jest złe. I zapewne niegodne pochwały.
   Wsunęłam palce pomiędzy jego. Delikatne mrowienie przy dotyku jego dłoni, przeniosło się w
okolice brzucha wywołując eksplozję fajerwerków w jego wnętrzu.
   Najgorsze było to, że czerpałam teraz przyjemność z jego dotyku, kiedy Ev była w niebezpieczeństwie. Najgorsze było to, że czułam, jak zawiązuje się między mną a Niall’em zaczątek uczucia, kiedy Harry krzywdzi moją małą, bezradną przyjaciółkę.
   Ogarnęły mnie dwa tajfuny uczuć, tak sprzecznych ze sobą. Potrzebowałam świeżego powietrza, potrzebowałam ujrzeć Ev całą i zdrową, potrzebowałam dotyku Niall’a na moim ciele. Potrzebowałam zdecydowanie zbyt dużo, a nie dałabym nic. Potrzebowałam zdecydowanie więcej niż mogłabym przyjąć.
 - Dobrze, chodźmy.
   Tym razem ja szłam przodem. Kiedy znaleźliśmy się przy naszym boxie, każdy z zaproszonych gości chciał wiedzieć co się wydarzyło. Padało milion pytań na sekundę, ale ani
ja, ani Niall nie mieliśmy ochoty na nie odpowiadać. Usiedliśmy.
 - Niall? – Merit podeszła do nas, zostawiając świtę ciekawskich osób samym sobie – Harry... on...
 - Nie wiem co kombinuje, ale komplikuje wszystko.
 - Co to za dziewczyna, którą niósł? O co chodzi? – brunetka cały czas dopytywała, a ja patrzyłam w nią tępym wzrokiem. Jasne, kiedyś pytała o Harrego, ale tłumaczyła to wszystko starą znajomością. Jak się okazuje, Harry znaczył dla niej coś więcej.
 - Mówiłem, że nie wiem. – blondyn odparł sucho, widocznie zirytowany.
 - Co ta mała suka nawyprawiała, że Harry znów ma kłopoty?!
 - Ta mała suka, to moja przyjaciółka, więc jeśli będziesz tak uprzejma licz się ze słowami. – wstałam energicznie. Miałam przed nosem zszokowaną twarz Merit, a tuż za mną Niall wziął głęboki, uspokajający oddech – Co łączyło Cię z Harrym?
 - Harry to mój były narzeczony. – brunetka dosadnie i wyraźnie cedziła każde słowo, po czym uśmiechnęła się triumfalnie. Krew zaczęła dudnieć mi w uszach, łącząc się z głośną klubową muzyką. Odwróciłam się do Niall’a, który popatrzył na mnie z dołu.
- Wracajmy do domu. - szepnęłam tracąc kontrolę nad wszystkim co się właśnie działo.

   Po półgodzinnym oczekiwaniu na otwarcie głównych drzwi klubu, w końcu mogliśmy się wydostać na zewnątrz. Mieliśmy szansę na przepchnięcie się pomiędzy czarnymi kotarami które zakrywały większą część podłogi. Kiedy patrzyłam na ciężko zwisające płaty materiału, widziałam tylko jakieś sceny z mrocznych horrorów. Wolałam jednak nie wiedzieć co się za nimi kryło. Ze spuszczoną głową opuściłam budynek, obiecując sobie, że była to moja pierwsza i ostatnia wizyta w tym budynku.
   Samochód został podstawiony pod samo wejście. Z trudem usadowiłam się na siedzeniu, zważywszy, że przed wyjściem wlałam w siebie jakieś trzy Margarity. Nawet pomoc Niall’a wydawała się w tej chwili zbędna. Chciałam po prostu dotrzeć do domu, albo gdziekolwiek, położyć się spać, odciąć się od wydarzeń dzisiejszej nocy. Zatrzymaliśmy się na światłach, kiedy do moich uszu dotarł dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej. Wyciągnęłam telefon z kopertówki. Na wyświetlaczu widniało imię Evelyn.
 - Jestem już w domu. Nie martw się o mnie. Porozmawiamy o tym jutro. – odczytałam na głos sms’a. Horan oderwał wzrok od drogi, szukając mojego spojrzenia, kiedy je złapał, uśmiechnął się szeroko.
 - Chociaż jedna dobra wiadomość.
   Zdecydowaliśmy jechać do niego. Wiem, że powinnam być teraz przy Evelyn, ale czułam, że potrzebuje spokoju. Gdyby chciała, żebym przyjechała do niej właśnie teraz, utuliła mocno, pocieszyła, dałaby mi znak. Napisała „czekam na Ciebie”, albo „bądź u mnie za chwilę”.
   Zajechaliśmy na podjazd apartamentu Niall’a w zupełnej ciszy. Dopiero kiedy znaleźliśmy się w domu, drzwi zamknęły się za nami z impetem, poczułam, że chęć posiadania Niall’a Horana definitywnie zawładnęła moim ciałem. Spojrzałam na niego. Wiedziałam, że czuł to samo.
 - Bruna nie ma w domu, jest z Zoe. - blondyn rzucił pęczek kluczyków na ziemię, podchodząc do mnie bliżej. Miałam wrażenie, że wszedł do mojej głowy i wiedział, co chciałam usłyszeć.
 - Więc, nie wiem co tam jeszcze robisz. Chodź i pocałuj mnie. – szepnęłam, zagryzając dolną wargę. Ciało Niall’a powaliło nas oboje na kanapę, jednak nie czułam bólu. Moje ciało zostało wypełnione od palców nóg po sam czubek głowy gorącem przyjemności.
   Wpijając się mocniej w delikatne, a zarazem silne usta Niall’a, czułam jak
nadgryzam zakazanego owocu. Jak zamykają się za mną otwarte od dawna drzwi. Jak wyrzucam klucz w nieograniczoną przestrzeń. Weszłam do środka, oczarowana magią wyglądu i intelektu blondyna. I nie ma już stąd ucieczki. Zostałam zamknięta w bajce Niall’a Horana.

   Oby nie okazała się bajką o złym zakończeniu.


***
Jej! Jesteście cudowne! Dziękuję za te wszystkie miłe słowa! Jestem niemal pewna, że dzięki nim i wenie która wreszcie nadeszła stworzyłam dzisiejszy rozdział, z którego jestem maxymalnie zadowolona!
Chciałabym wam życzyć samych szczęśliwych dni w Nowym Roku i zaprosić także, że mój drugi blog HIGH-PRICE, gdzie pojawili się już bohaterzy, można obejrzeć zwiastun, a w najbliższym czasie powinien pojawić się nowy rozdział! Zapraszam!