piątek, 22 listopada 2013

4: Set me free, leave me be... I don't want to fall another moment into your gravity.

EVELYN

    Wszystko było przeciwko mnie. Praca, której nie było. Studia, których nie miałam siły i chęci rozpocząć. Faceci, którzy uważali mnie głównie za swoje sex-zabawki. Rodzice, którzy traktowali mnie jako konieczny przedmiot do utrzymywania.
    Wszystko co miałam, to Cora i Logan. Ona, moja najlepsza przyjaciółka oraz przyjaciel, dzięki któremu wychodziłam z największych opresji.
    A teraz w moim życiu pojawił się on. Harry Styles. Bezczelny, bezkompromisowy, czyli cały Harry. Zamknął mnie w swojej małej klatce, a ja siedziałam z podkulonym ogonem i
pozwalałam sobą pomiatać. Wysyłał do mnie kolejne wiadomości, dzwonił, lecz kiedy odbierałam słyszałam w słuchawce tylko jego cichy, niespokojny oddech. Mogłam iść na policję, wyśpiewać wszystko jak na spowiedzi, pozwolić aby zamknęli Harrego, albo chociaż go jakoś upomnieli. Ale bałam się. Bałam się nie o siebie, a o Corę. Bo nic co działo się właśnie w moim życiu nie było jej winą.
Skłamałam. Okłamałam Corę, mówiąc jej, że nie znam Harrego. Poznaliśmy się kiedyś w klubie, na jednej z imprez organizowanych przez mojego przyjaciela Josh’a i zapewne bardzo dobrego znajomego samego Styles’a. Krótko mówiąc, Harry nie był byle kim, skoro bywał często na imprezach Hunderson’a, zapewne jednego z najbardziej wypływowych ludzi Anglii.
     Westchnęłam, spoglądając w okno na panoramę Londynu. Musiałam poukładać sobie w głowie wszystko, a teraz kiedy mam już plan, muszę go jak najszybciej wprowadzić w życie. Sięgnęłam po leżący na szafce nocnej telefon komórkowy, powoli bez pośpiechu wyszukałam w kontaktach numer Josh’a.
 - Cześć, Josh. – powiedziałam, kiedy w końcu, łaskawie odebrał – Musisz mi w czymś pomóc...

      Zajęłam miejsce kierowcy z moim malutkim Fiacie 500, odpalając go szybko. Rzuciłam jeszcze kątem oka na małą, żółtą karteczkę gdzie zapisany był aktualny adres zamieszkania Styles’a. King’s Street 412, to jakieś trzydzieści minut stąd. Znałam Londnyn prawie tak samo dobrze, jak własną kieszeń, więc bez problemu dotarłam na miejsce. Dom w którym mieszkał Harry był malutki i obskurny. Przed samym wejściem, stał czarny jak smoła najnowszy model BMW X5. Nie pasował do tego otoczenia. Wydawał się taki odrębny i wyrwany z kontekstu.
     Dopiero w momencie kiedy stałam po drugiej stronie ciemnej ulicy, rozglądając się wokół, uświadomiłam sobie, jak dużym błędem było znalezienie się tutaj. Wiedziałam, że zapłacę wysoką cenę za to, że w ogóle wpadłam na pomysł zniszczenia Styles’a, jednak nie mogłam powstrzymać się przed tym wszystkim i skorzystałam z szansy jaką dał mi Josh. W zamian za udostępnienie mi ważnych informacji dotyczących mężczyzny, miałam przez następne pół roku pracować jako tancerka w jego nocnym klubie. Tylko sześć miesięcy i koniec. SZEŚĆ MIESIĘCY. A oprócz tego, zaoferował pomoc w postaci jego osoby. Znał Harrego bardzo dobrze, więc wiedział z której strony ugryźć jego ego, tak aby zabolało go bardziej, niż za każdym wcześniejszym razem.
     Spojrzałam czy nie nadjeżdża żaden samochód. Nic się nie zbliżało, więc szybko
przebiegłam przez jezdnię. Okolica była cicha i dość spokojna, jednak kompletnie przerażająca. Ulicę oświetlały trzy marne lampy, a wokół nie było żadnej żywej duszy, chociaż zegar pokazywał dopiero godzinę dwudziestą pierwszą osiem. Kiedy znalazłam się już po drugiej stronie ominęłam samochód Harrego szerokim łukiem. Budził we mnie niepokój, jak wszystko wokół z resztą. Chwilę później stałam sparaliżowana przed drzwiami, nie mogąc wykonać żadnego sensownego ruchu. Z galopującym w piersi sercem, uniosłam dłoń do płaskiej powierzchni drewna, pukając energicznie. W głowie zapaliła mi się czerwona lampka, nawołująca, że czas uciekać, jednak mimo wszystko stałam tam i czekałam aż Harry będzie raczył otworzyć przede mną drzwi. Czas jaki minął od momentu ostatniego wykonanego ruchu dłoni, a momentem otwarcia drzwi, wydawał mi się nieskończenie długi. Jakby wszystko wokół zatrzymało się, a moja osoba znajdowała się w samym epicentrum tej kompletnie niezrozumiałej dla mnie gry czasu.
       Wszystko powróciło do starego rytmu, kiedy zalała mnie fala światła, wydobywająca się z wnętrza mieszkania. Jedyną rzeczą jaką zauważyłam jako pierwsze były ogromne sińce i rany
na twarzy Harrego oraz jego nagi tors przyozdobiony przelicznymi tatuażami. Odważnie spojrzałam mu w oczy, chociaż nogi miałam jak z waty.
 - Witaj. – szepnęłam, przez zaciśnięte gardło. Zauważyłam, że na twarzy mężczyzny pojawił się leniwy, sarkastyczny uśmiech, a oczy uważnie skanowały moje ciało. Był wstrętnie perfidny.
 - Witaj. – powtórzył, odsuwając się, ruchem ręki zachęcając mnie abym weszła do środka. Zawahałam się, jednak w końcu przekroczyłam próg mieszkania. Pomieszczenie w jakim się znajdowałam, służyło za sypialnię, salon, jadalnię i Bóg wie za co jeszcze. Wszędzie panował bałagan, po podłodze walały się ubrania Harrego, większość w kolorze czarnym lub szarym, puste pudełka po fast food’ach, a tuż obok dziurawej sofy leżały dwa pięciokilogramowe ciężarki. Odwróciłam się na pięcie, aby spojrzeć na ciemnowłosego.
Szarmancko opierał się o ścianę, krzyżując ręce na piersi. Dopiero teraz mogłam obejrzeć go w całej okazałości. Był wysoki, umięśniony, tatuaże nie tylko zdobiły jego klatkę piersiową, ale także ręce i nogi, oprócz tego ubrany był jedynie w stare, poprzecierane jeansy, które nisko opadały mu na biodrach.
 - Musimy porozmawiać. – powiedziałam, mocniej ściskając torebkę w dłoni. Siła jaka emanowała od Styles’a była powalająca. Zaciekawiony rozwojem akcji, przechylił głowę lekko w lewą stronę.
 - Twoje imię?
 - Nie poznajesz osoby, którą szantażujesz? – zapytałam sarkastycznie, ciesząc się, że wreszcie zyskałam nad nim przewagę. Oczy zaświeciły mu się jak dwie żarówki i miałam wrażenie, że jego mózg dwukrotnie przyśpieszył swoją pracę. Wreszcie dotarło do niego, kto znajduje się w jego mieszkaniu.
 - Czekałem na Ciebie, Evelyn Riggs. – mruknął w końcu po dłuższej chwili ciszy, niskim, ochrypłym głosem.
C Z E K A Ł E M N A C I E B I E. Jego słowa odbijały się w mojej głowie echem, zakłócając prawidłowe funkcjonowanie mojego mózgu. Czerwona lampka, która jeszcze kilka chwil temu kazała mi uciekać podwoiła swoje moce. Zerwawszy się z miejsca, podbiegłam do drzwi mocno ciągnąc je do siebie. Zamknięte. Te cholerne drzwi były zamknięte!
 - Przepraszam, słonko, ale chyba potrzebujesz tego. – moje oczy wpatrywały się w srebrny
przedmiot trzymany przez długie palce Harrego. Spanikowana nadal dusiłam na klamkę z nadzieją, że jakimś cudem drzwi otworzą się a ja będę mogła uciec z tego piekła, do którego wpakowałam się na własne życzenie.
 - Wypuść mnie! – krzyknęłam.
 - Nikt nie kazał Ci tutaj wchodzić.
 - Wypuść mnie do cholery!
 - Poproś. – mruknął, zadowolony unosząc ku górze kąciki swoich pełnych ust. Może gdyby nie to, że był wrodzonym złem, uznałabym go za kogoś na prawdę przystojnego i atrakcyjnego. Nawet z tymi ranami i sińcami na całej twarzy. Ze zdenerwowania zaczęły mi się zbierać łzy w oczach, a w gardle zbudowała się ogromna gula. Miałam ochotę zniknąć, cofnąć czas. Cokolwiek, aby nie być tu – Poproś. – powtórzył, podchodząc do mnie bliżej. Staliśmy od siebie w odległości co najmniej kilkunastu centymetrów. Harry co kilka sekund zmniejszał ją, tak że w końcu stanął tuż przede mną, całym ciałem przyciskając mnie do
drzwi. Pod cieniutką bluzką czułam jego twarde mięśnie i każdy ruch jego szerokiej klatki piersiowej. Byłam przerażona. Kompletnie przerażona i bezbronna. Wtedy Styles, jednym szybkim ruchem oderwał mnie od zimnej powłoki, jedną ręką trzymał mnie w pasie, za to drugą ścisnął mój pośladek, tak mocno, że aż syknęłam z bólu.
 - Masz pięć sekund. – szepnął mi do ucha, muskając jego płatek zwilżonymi ustami – Ja liczę, Ty masz szansę się stąd wymknąć. Klucz jest w Twojej kieszeni. Raz. – przerwa na oddech – Dwa. – próbowałam dostać się do kieszeni, jednak moje ciało nadal zatrzaśnięte było w ciasnym uścisku ciemnowłosego – Trzy. – jakimś cudem ujęłam kluczyk w palce i wysunęłam z kieszeni – Cztery. – ciągle patrząc w moje oczy, poluźnił uścisk.
 - Proszę... – łamiącym się głosem, wyrzuciłam z siebie błagalnie. Wtedy ręce Harrego przestały mnie dotykać, a on sam odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość.
 - Pięć. – szepnął, zagryzając dolną wargę. CHOLERA.



CORA

      Świeżo zaparzona kawa roznosiła po całej kuchni przyjemny zapach kofeiny. Z nad białych kubków unosiła się para, a w tle z bliżej nieokreślonego miejsca sączyła się wolna melodia.
Kuchnia państwa Horanów, była bardzo przestronna i jasna. Na samym środku ulokowana została ogromna wyspa przy której siedzieliśmy. Na przeciw nas znajdowała się ściana w kolorze pudrowo-pomarańczowym, obwieszona od góry do dołu jasnymi ramkami. Każda z ramek, opowiadała swoją historię. Moją uwagę przykuła biała, okrągła wykonana z drewna, w której znajdowały się zdjęcia Niall’a z Leonie, małego Bruna i jak mogłam się domyślać jedno zdjęcie szefa z czasów dzieciństwa. Westchnęłam, przenosząc wzrok na blondyna, który uśmiechnął się do mnie ciepło. Nadal ubrany był w spodnie od garnituru i koszulę.
 - Podoba mi się tamta ściana. – wskazałam na obiekt o którym mówiłam. Oczy blondyna powędrowały tuż za moim palcem wskazującym.
 - Ach. Fotograficzna ściana... To pomysł Leonie. – wzruszył ramionami, wypijając łyk parującej cieczy.
 - Pana żona ma świetny gust i jak widać dużą wyobraźnię.
 - Mów mi Niall, dobrze? Nie jesteśmy w biurze, Cora. – wyciągnął do mnie dłoń, bym mogła
ją uścisnąć. Zrobiłam to bez wahania.
 - Dobrze, Niall. – zaśmiałam się – A wracając do tematu to najbardziej podoba mi się ta okrągła biała ramka. Bruno jest na prawdę pięknym dzieckiem. A wy świetną parą.
 - Dziękuję.
   Przez chwilę znów panowała niezręczna cisza. Nie miałam pojęcia, czemu Niall nagle zesmutniał, jednak jak mogłam się domyślać chodziło o jego żonę. Czyżby mieli jakieś poważne problemy w swoim idealnym świecie?
 - Mam dość Leonie. – wyrzucił z siebie niespodziewanie, a mnie aż wryło w ziemię. Spojrzałam na niego współczująco, chociaż tak na prawdę byłam kompletnie zaskoczona jego wyznaniem.
 - Ja...
 - Nic nie musisz mówić. – mruknął, powstrzymując mnie od zbędnych komentarzy – Mam dość ciągłych kłótni z nią i użerania się o byle co... Ona czepia się mnie, po czym ja czepiam się jej, i tak w kółko i w kółko. Obydwoje męczymy się w tym związku, jednak... jednak jest
Bruno i dla niego robimy to wszystko. – spojrzał w stronę śpiącego słodko syna. Wyglądał tak młodo i niewinnie, kiedy jego niebieskie oczy z czułością przyglądały się malutkiej kulce przykrytej ciepłym kocem – Przepraszam, że obarczam Cię moimi problemami. – uśmiechnął się, odwracając się w moją stronę.
 - U mnie nie jest jakoś lepiej, więc... jeśli sprawię, że ulży Ci na duszy, to mów, wyrzucaj z siebie wszystko, a ja będę tylko słuchać. Jestem w tym na prawdę dobra. – wstałam z wysokiego krzesła, ujęłam kubek w dłonie i powędrowałam do Niall’a, siadając tuż obok niego.
       Przez następną godzinę usta Niall’a nie zamknęły się ani na jedną sekundę, z wyjątkiem przerw na wzięcie kilku łyków kawy. W końcu mały obudził się, Niall go wykąpał, a ja czekałam za nim aż w końcu zjawi się w salonie.
 - Jestem. – zajął miejsce tuż obok mnie – Wiesz która jest godzina?
 - Coś koło dziesiątej.
 - Odwiozę Cię do domu, co? – uśmiechnął się tak uroczo, że aż w lewym policzku powstał mu
głęboki dołeczek. Odwzajemniłam gest, ciągle lustrując jego twarz. Był taki piękny.
 - Nie, nie. – zaczęłam szybką odmowę – Nie możesz zostawić dziecka samego w domu, Niall. Poradzę sobie. Wezmę taksówkę.
       Nie spodziewałam się, że tak długo będę musiała namawiać Niall’a, żeby puścił mnie do domu samą. W końcu zadzwonił po taksówkę, zapłacił za podróż i stojąc na schodach prowadzących do wnętrza apartamentu, machał mi energicznie. Bardziej szczęśliwy i spokojny niż dotychczas.
       Nim się obejrzałam, znalazłam się już pod moim domem. Grzecznie podziękowałam przemiłemu taksówkarzowi za podwiezienie i wyszłam z taksówki. Przystanęłam jeszcze na chwilkę, patrząc jak samochód włącza się do ruchu i znika za ścianą świateł. Noc była chłodna, jednak całkiem przyjemna. Od bardzo dawna nie wychodziłam z domu po godzinie dwudziestej. Zazwyczaj byłam zbyt zmęczona na młodzieńcze wypady. Weekendy wolałam spędzić w domu przy herbacie i książce. Oczywiście od czasu do czasu fundowaliśmy sobie z Loganem seanse filmowe. Były jednak one rzadkością. Przyjaciel miał również innych znajomych z którymi spędzał wolny czas, Evelyn, również. Ja od zawsze byłam samotnikiem. I wcale mi to nie przeszkadzało.
        Ruszyłam przed siebie. Miasto nadal tętniło życiem. Mój ukochany Londyn. Po chwili dość szybkiego marszu, usłyszałam jak z torebki wydobywają się dźwięki przychodzącego połączenia. Odnalazłam ją szybko i odebrałam.
 - Halo? – powiedziałam, siląc się na przyjazny ton. Numer był zastrzeżony.
 - Dotarłaś bezpiecznie do domu? – w słuchawce usłyszałam głos Niall’a – Maxymilian, to najsympatyczniejszy taksówkarz w całym Lodynie. Zamówiłem go specjalnie dla Ciebie.
 - Tak, już niedługo będę w domu. I dziękuję. Taksówkarz rzeczywiście był przemiły i bardzo kulturalny.
 - Tak... – westchnął – Chciałbym... chciałbym Ci podziękować. Za wszystko. – dodał, już pewniejszym głosem.
 - Nie musisz mi dziękować.
 - Myślę, że powinienem. Dzięki Tobie coś zrozumiałem.
 - Tak? – zachęciłam go do mówienia.
 - Powinienem coś zrobić z tym związkiem. Tylko jeszcze nie wiem co. Nie chcę zostawić Leonie, ale z drugiej strony mam wrażenie, że bycie z nią, to jakbym sam odcinał sobie dojście powietrza. – głośno odetchnął, a ja z uwagą przysłuchiwałam się jego słowom. Mówił, jakby na prawdę jego małżeństwo było czymś co wypompowuje z niego doszczętnie każdą emocję i siły.
 - Przemyśl to.
 - Powinienem. – znów westchnął, po czym zmienił szybko temat – Jesteś już w domu? Czuję się za Ciebie odpowiedzialny, Cora.
 - Tak, już zaraz wchodzę do mieszkania.
 - To dobrze. – zaśmiał się. Jego śmiech był uroczy i dźwięczny. Oprócz zapracowanego właściciela firmy, dziś zobaczyłam w nim także młodego człowieka, który mimo wszystko potrzebuje dużo ciepła i zrozumienia – Będę kończył. Muszę iść zobaczyć co u Bruna, a oprócz tego czeka na mnie praca. Dziękuję jeszcze raz za rozmowę, do usłyszenia! – rozłączył się od razu, więc nie zdążyłam nawet się z nim pożegnać.
         Pomyślałam o nim ponownie. I znów, i znów.
         Niall Horan.
         Gdzie byłeś przez cały czas?



NARRACJA TRZECIOOSOBOWA: HARRY

          Evelyn Riggs. Niepozorna Evelyn Riggs.
          Jej wizyta w domu Harrego, była dla niego wielkim zaskoczeniem. Dla tego mężczyzny nic, nie było szokiem. Jego życie głównie składało się z nieprzewidzianych, zaskakujących sytuacji. I tych niekoniecznie pozytywnych.
          Gdyby stworzyć listę dobrych rzeczy jakie wydarzyły się w egzystencji Harrego Styles’a, lista tych złych byłaby zdecydowanie dłuższa. Jedyną pozytywną i zapewne tą najgorszą była jego narzeczona. Najpiękniejsza kobieta na całej ziemi. Idealna. Tylko jego. Do czasu.
          Niepozorna Evelyn, pomyślał, spoglądając w jej oczy, które z bliska wydawały się bardziej niebieskie niż mógł przypuszczać. Niebiesko-krystaliczne, jak niebo, to niekończące się niebo wysoko nad nami.
           Zupełnie niepozorna Evelyn Riggs, okazała się jego przekleństwem i jego sacrum. Odnalazł w jej przestraszonych, krystalicznych oczach coś więcej. Tylko czy ona zobaczyła to w jego? Miał wrażenie, że spojrzała mu wprost do duszy. I zobaczyła samo zło, piekło, całą ciemność jaka go otaczała.
 - Pięć. - szepnął, zagryzając dolną wargę. Dziewczyna stała jak wryta, nadal patrząc na
mężczyznę przestraszonym wzrokiem. W zaciśniętej pięści trzymała srebrny kluczyk, który mógł okazać się jej jedynym i ostatnim kołem ratunkowym.
 - Ja... – cichy słodki, głos jaki z siebie wydała, był dla Styles’a kolejnym powodem, żeby zatrzymać ją tylko dla siebie – Harry, ja... tylko proszę nie rób mi nic złego...
          Zobaczyła ją.
          Ciemniejszą stronę duszy.

***

DO NASTĘPNEGO! I DZIĘKUJĘ <3

7 komentarzy:

  1. Rozdział świetny,<3
    Niall i Cora <33
    Końcówka mmm... *.*
    I te dwa ostatnie zdania. "Zobaczyła ją. Ciemniejszą stronę duszy." ;**
    I love it! <3
    Czekam na nexta. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. tak długo czekałam na ten rozdział <3
    naprawdę, już się bałam, że nigdy nie dodasz i tu nagle taki suprajs :D
    po pierwsze, Niall i Cora. Ta dwójka jakoś mi do siebie pasuje...
    ciekawe dlaczego xD myślę, że się zaprzyjaźnią. A później to już samo się potoczy ♥
    Niall tak się o nią troszczył <3
    po drugie, Evelyn u Harry... intrygująco. zapowiada się naprawdę intrygująco.
    Trochę się o nią boję xD Niech Styles ją wypuści :p
    rozdział jak zwykle genialny *.*
    czekam na kolejny <3
    Pozdrawiam (;

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest Cudowny:*
    hmmm.. Hazza wiele przeszedł....Evelyn ma do niego słabość...Musi coś z tego być!!!
    Niall wreszcie się wygadał... Jaki on jest kochany dla synka *_*
    Pisz szybciutko następny rozdziałek:* Czekamy!!!
    W wolej chwili zapraszamy do nas równiez piszemy opoiwadanie!
    owszystkimioniczym-1.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień dobry dzień dobry, pojawiam się z komentarzem po ledwo przespanej nocy, wczorajsze rozmowie przez telefon o tym, że zimno i multum przemyśleń na temat naszych chłopców, co mnie wykończyło, ale no świat jest pojebany a my stoimy na jego czele Endżi.

    No więc kurwa tak. Ten rozdział jest najlepszym z najlepszych jakie dotychczas napisałaś. Może dlatego, że jest w nim w chuj bad Styles'a, chociaż ja tu sobie wolę jego blogowych charakterów nie przywłaszczać do oryginały, bo wiemy jak to się kończy - Teksańską masakrą piłą mechaniczną i moim płaczem :/ i wywodami mojej mamy. OJ BASIA BASIA, TY TO MNIE ZADZIWIASZ CZASEM, EH.

    Evelyn, moja piękna Evelyn. Kocham ją całym sercem. Jestem z nią utożsamiona (bo to w końcu ja) i ogólnie jest moją misią, cudną, najpiękniejszą, a Harry i tak ją kiedyś wydyma hihihihihih. Am I right? OF KORS AJ EM.

    Niall to jest taki słodziak, że brak mi słów. Ja ci mówię, to kurwa będzie idealny mąż i ojciec twoich dzieci. Zesram się chyba. Chce już iśc na wesele i chrzciny :o ja u boku, em same wiemy kogo, a jeśli dalej coś będzie nie tak to biorę pod pachę Zayna i yolololo superstars ja sie wkurwiac nie bede, c'nie? C'NIE KURWA?

    LOL

    Cora też jest słodka, ale to ty. Co prawda inny wygląd, ale to wciąż ty, nie? ENDŻI OPIEKUNKA DO DZIECKA HORCIEGO. Kto by pomyślał? I wgl podoba mi się jaki on opiekuńczy jest w stosunku do niej, normalnie cud chłopak. KURWA ZŁOTO I CHUJ, NO JA ZAZDROSZCZĘ, ZREZSZTĄ PO WCZORAJSZYM WIELBIĘ GO BARDZIEJ I NIE WYOBRAŻAM SOBIE INNEGO SZWAGRA. SORRI.

    Ogołnie to jest super, dałaś więcej gifków Evki i Harcia niż swoich głównych bohaterów, ale jest super ja się tam cieszę, sram z radochy i wogóle popuszczam.

    NIE MAM CHYBA NASTROJU NA ŚMIESZNE KOMCIE WIĘC TEN SIĘ CHYBA ZALICZA DO TYCH POWAŻNYCH. LOL.

    KOCHAM CIE <333333333

    OdpowiedzUsuń
  5. To opowiadanie jest niesamowicie intrygujące. Wciąga. Kończy się tak, że już nie można doczekac się kolejnego rozdziału.
    Fantastyczny.
    Jesteś wielka
    xx

    OdpowiedzUsuń
  6. jejuuu, tyle się oczekałam, ale jest!!!!
    świetny rozdział, a ten sceny z Harrym są takie... <3
    nie mogę się doczekać następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  7. 21 year old Sales Associate Nathanial Vowell, hailing from Maple Ridge enjoys watching movies like Doppelganger and Sports. Took a trip to Historic Bridgetown and its Garrison and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spyder. tutaj

    OdpowiedzUsuń