sobota, 26 października 2013

2: Written on these walls are the colors that I can't change, leave my heart open but it stays right here in its cage...

Grudzień, 2012

      Umówiłam się z Zayn’em w przytulnej kawiarence na skrzyżowaniu ulic Baker Street i Kingsway. Ubrałam na siebie ciepły zestaw ubrań, bo dzisiejszy dzień był nadzwyczaj zimny. Zima w tym roku dała już nam nieźle w kość, a zwłaszcza mi – największemu zmarzluchowi całej Anglii.
       Kiedy znalazłam się już w środku pomieszczenia, zdjęłam kurtkę i kiedy w końcu
wybrałam ustronny stolik złożyłam zamówienie. Dwa espresso i po kawałku ciasta czekoladowego dla każdego. Siedziałam cierpliwie, czekając za zamówionym jedzeniem, rozmyślałam o wszystkim i o niczym. O Zayn’ie, który był częścią mojego serca, o Loganie, który próbował nią być i o Evelyn, która zawsze częścią mojego serca będzie.
 - Cześć, Cora! – usłyszałam za sobą głos chłopaka i odwróciłam się w jego stronę. Jak zwykle wyglądał cholernie seksownie z wysoko podniesionymi  ciemnymi włosami i jasnym płaszczu. Lubiłam go takiego. Swobodnego, ale pewnego siebie i męskiego – Zmieniłaś fryzurę? Nie mogłem Cię poznać.
 - Zayn! – uściskałam go mocno, po czym zajęliśmy swoje miejsca – Tak, obcięłam trochę włosy, ale to nic znaczącego. Zamówiłam dla nas po kawie i ciastku. – dodałam szybko, zadowolona z siebie.
 - Espresso? – zapytał z szelmowskim uśmiechem – Jak Ty mnie dobrze znasz, mała.
 - Tak, troszkę Cię znam. A raczej Twoje upodobania. Nic a nic się nie zmieniają.
 - Apropos zmian, chciałbym żebyś o czymś wiedziała.
 - Tak? To coś związanego z zespołem? – powiedziałam podekscytowana  Wiedziałam, że Zayn kocha swój zespół i głównie dlatego dziś nie jesteśmy parą, ale mina jaką mnie obdarzył nie należała do grupy min związanej z bandem. Chodziło o kobietę. Widziałam to w sposobie jakim oblizywał wargi, po czym zagryzał je nieznacznie. Uświadomienie sobie tego było ciężkim przeżyciem dla mnie, ponieważ nadal go kochałam a rany jakie zostawił po sobie nadal były głębokie i nie zabliźnione. Myśl, że mogłyby być ponownie rozdrapane zmroziła całe moje ciało.
 - Umawiam się z kimś. I chciałbym, żebyś wiedziała z kim. – oblizuje wargi, przygryza je po czym patrzy w jakiś punkt nad moim ramieniem. Obracam się – Wiem, co możesz pomyśleć, ale nie spodziewałem się tego...
        Wysoka, szczupła blondynka przystanęła i pomachała nam energicznie. Jej wyniosła twarz. Ironiczny uśmieszek. I niebieskie, zakłamane oczy. Ava.
        Moja siostra.


Luty, 2013

         Dzisiejszy dzień nie był tak zawalony pracą jak zwykle. Szefa nie było w biurze, ponieważ musiał wyjść na jakieś ważne spotkania. Oprócz mnie w głównym budynku nie było nikogo. Wiedziałam, że nie muszę harować na najwyższych obrotach, więc zaparzyłam sobie
kawę i bezceremonialnie pozbyłam się wysokich szpilek. Nie dość, że wydałam na nie fortunę to jeszcze uciskały mnie w palce.
         Rozłożyłam papiery przed sobą, wciągając powietrze głęboko do płuc. Nie miałam ochoty wypełniać tych świstków, ale musiałam. Taka była moja praca, a bez niej ciężko byłoby mi było żyć w Londynie. Musiałabym wrócić do Bradford, chociaż nie było mi to zbytnio na rękę. Kochałam rodzinę i szalenie za nimi tęskniłam, jednak samodzielne życie w wielkim mieście za bardzo mnie pochłaniało, żebym zrezygnowała z niego dla ciepła rodzinnego. Miałam swoje życie i nic nie mogło tego zmienić.
 - Halo? Jest tu ktoś? – usłyszałam jak ktoś trzaska głównymi drzwiami prowadzącymi do biura i holu, który był moim miejscem pracy. Podniosłam głowę znad biurka i spojrzałam przed siebie. Postać wysokiego, dobrze zbudowanego Harrego wyłoniła się i mogłam oglądać ją w całej okazałości. Szerokie ramiona i wąskie biodra, były w idealnych proporcjach.  Ciemne orzechowe włosy wysoko uniesione ku górze, już dawno temu miały swoje lata świetności bo na ten moment ciężko opadały na czoło mężczyzny, zasłaniając je na całej szerokości. Dopiero w momencie kiedy Harry odwrócił twarz w moją stronę  zobaczyłam jak ciemnoczerwona krew spływa mu po policzku. Przerażona wstałam z wygodnego fotela i
podbiegłam do Styles’a. Kiedy uznał, że znalazłam się zbyt blisko, odsunął się o krok.
 - Coś się stało? – uniosłam dłonie ku własnej twarzy. Harry wyglądał na nieźle poharatanego  a szczerze powiedziawszy twarz z bliska wyglądała co najmniej jak pobojowisko na wojnie. Oprócz brwi miał również rozwaloną dolną wargę i ogromnego siniaka pod lewym okiem. Wszystko to łącznie wyglądało bardzo, bardzo źle, dlatego chciałam pomóc Harremu, chociaż nie darzyłam go zbytnią sympatią. Osobowość Styles’a składała się głównie na same wady: był cyniczny, chamski, a kobiety traktował przedmiotowo.
 - Proszę Cię, nie zbliżaj się do mnie.
 - Chcę Ci tylko pomóc. Może zadzwonić po Niall’a? – głos mi zadrżał.
 - Nie! Wykluczone. – krzyknął, odwróciwszy się na pięcie – Niall, nie może nic wiedzieć, rozumiesz? NIC!
 - Ale, przecież...
 - Zamknij się i posłuchaj tego co chcę Ci powiedzieć. – przełknęłam głośno ślinę. Harry ponownie zwrócił się zmasakrowaną twarzą w moim kierunku. Już nie wyglądał jak pobity
nastolatek, ale jak potwór. Zielone oczy pociemniały o kilka tonów, tak, że teraz zdawało mi się, że próbują wywiercić we mnie ogromną dziurę – Znasz Evelyn? Evelyn Riggs? – zaśmiał się krótko, więc kiwnęłam głową. Moja Lyn. Jednak co wspólnego ma apodyktyczny i bezkompromisowy Harry Styles z moją najlepszą przyjaciółką? – Głupio pytam, przecież, to Twoja najlepsza przyjaciółka, prawda?
 - Co ma wspólnego Lyn z tą sprawą, do cholery?! – krzyknęłam. Czułam jak żołądek wywraca mi się do góry nogami. Moja odwaga była tylko zewnętrzna i to bawiło Harrego najbardziej. 
 - Ja po prostu chciałbym zawrzeć z Tobą pewną umowę. Ty – przerwał by teatralnie wymierzyć swój palec wskazujący wprost w moją twarz – Ty, będziesz siedziała cicho. Nie widziałaś mnie, nie znajdowałem się w takim stanie i wcale nie mam problemów. A za to ja – tym razem wskazał na siebie – Ja nie tknę Twojej ślicznej przyjaciółeczki, zrozumiano? – zagroził, z chytrym uśmieszkiem na ustach. W tym momencie najbardziej nienawidziłam stojącego przede mną palanta, który próbował mnie zaszantażować. I niestety, ku mojemu zawiedzeniu - udało mu się.
            Przez następnych kilka chwil działałam jak robot, wykonując czynności z góry narzucane przez Harrego. Najpierw pomogłam mu doprowadzić się do stanu użyteczności. Opatrzyłam najgłębsze rany i przyłożyłam zimny obkład do napuchniętego oka. Potem zadzwoniłam do Niall’a informując go, że Styles zostawił wiadomość na sekretarce z informacją dotyczącą opuszczenia miasta na najbliższe kilka tygodni. Na szczęście ciekawość pana Horana, nie była aż tak wielka. Miałam wrażenie, iż aprobuje dziwne wybryki Harrego.
 - Pilnuj się, dziewczyno. – odepchnął się energicznie od blatu o który się opierał, by po chwili wykrzywić twarz w bólu. Byłam pewna, że cholernie cierpi. Tylko czy zasłużenie?
 - Jasne. – odburknęłam, wstając – Mogłabym chociaż wiedzieć, dlaczego... dlaczego masz tak zmasakrowaną twarz? W końcu gra kręci się wokół mojej przyjaciółki, do cholery!
 - Ona wróciła.
 - Kto wrócił? – zapytałam zdezorientowana. Chodziło o kobietę. I to o kobietę na której mu najwyraźniej bardzo mocno zależało. Jestem pewna, że nie pozwoliłby sobie na obicie twarzy za byle kogo. Zaciekawiona spojrzałam na niego. Co prawda, musiałam zebrać w sobie wiele odwagi, żeby to zrobić. Harry również spojrzał na mnie i westchnął głośno.
 - Moja narzeczona. – odpowiedział, dziko spoglądając w moje oczy.

             Zabrałam wszystkie moje rzeczy z biurka, zakładając na siebie jasny trencz. Za oknem
robiło się już ciemno i zapewne temperatura zbliżała się do granic, które nie sprzyjały mojemu ciału. Nienawidziłam zimna; tak więc, jeszcze oprócz ciepłego nakrycia wierzchniego wcisnęłam na głowę czapkę, a po chwili owinęłam się szalem w ciemnym kolorze. Zgasiłam wszystkie światła, zamknęłam drzwi na klucz i opuściłam moje piętro, zjeżdżając przeźroczystą windą na najniższe pomieszczenia budynku. Parter składał się z ogromnej przestrzeni w zimnych kolorach. Królowały tu szarość i czerń, a wiele żywych, zielonych kwiatów wcale nie dodawały uroku temu wnętrzu. Było tu sterylnie, a w powietrzu nie wyczuwało się żadnej pozytywnej energii. Mimo to, lubiłam pracę tutaj. Dawała dobre zyski, a na tym mi zależało, bo jak wiadomo mieszkanie w Lodynie nie należało do najtańszych. Z drugiej także strony ciągle myślałam o Harrym i tej dziwnej „umowie” między nami. Widocznie bardzo musiał bać się reakcji Niall’a, że zmuszony był wyjechać, no i oprócz tego wiedzieć kim jest Evelyn dla mnie. Przez to wszystko chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i ostrzec Ev przed Harrym. Nie mogłam zrobić tego teraz, bo nie była to bynajmniej rozmowa na telefon, a gdyby coś stało się mojej przyjaciółce... cóż, nie wybaczyłabym tego sobie, a na pewno nie Styles’owi. Przetrawienie i zaakceptowanie tego śmiesznego paktu między nami i tak kosztowało mnie zbyt dużo.
 - Przepraszam? – usłyszałam za sobą miły, kobiecy głos, który mimowolnie wyrwał mnie z mojego świata.
 - Tak? – odwróciłam się, uśmiechając ciepło do ciemnowłosej – W czym mogę pomóc?
 - Czy to biuro pana Horana? Nazywam się Merit Charls i nawiązaliśmy niedawno współpracę. Tylko znalazłam kilka niedociągnięć w naszej umowie  więc chciałabym je jak najszybciej zniwelować.
Patrzyłam na kobietę zaciekawiona. Miała na sobie dopasowaną czarną sukienkę, która idealnie opinała się na jej szczupłych biodrach i wysokie kozaki. Włosy wysoko upięte w schludnego koka, były idealnie przygładzone. Kobieta spojrzała na mnie wyczekująco, a ja od razu skojarzyłam fakty. To zapewne ona miała być nową menadżerką firmy. Szybko połączyłam w głowie jej imię i nazwisko z tym faktem, triumfująco wyciągając do niej rękę.
 - Merit Charls? Pani jest nową menadżerką Horan Windows Production? Świetnie pani trafiła, bo jestem sekretarką pana Horan’a. Nazywam się Cora Tarver.
 - Zgadza się. – zaśmiała się głośno, ściskając moją dłoń. W jej policzkach ukazały się dwie dziureczki, cudowne i urocze – Mi również miło panią poznać.
               Jak się później okazało, dwudziestokilkoletnia kobieta potrzebowała tylko nowej kopii umowy, którą przygotował pan Horan. Wydawała się bardzo sympatyczna. Bardzo dużo się śmiała i nie wyglądała na osobę zarozumiałą, co było częstym zjawiskiem w firmie. Po załatwieniu spraw, pożegnałyśmy się, a ja udałam się autobusem do domu. Nie zdziwiło mnie, kiedy czekał na mnie ciepły obiad na stole, kiedy Logan przygotował mi herbatę, a nawet to, że Lyn szukała swojej zaginionej bluzki. Wszystko co tyczyło się ich było zwyczajnie nadzwyczajne. Takie moje i kochane.
 - Jak było w pracy? – zagadnął mnie ciemnowłosy, kiedy próbowałam wygodnie rozsiąść się na kanapie.
 - Mam nową koleżankę w robocie. Przemiła i cóż, nie ma co ukrywać, nad wyraz piękna. –
odpowiedziałam. Wiedziałam, że sytuacja z Harrym powinna pozostać między mną a Evelyn, która zareagowała bardzo, uwaga... POZYTYWNIE na taki rozwój akcji. Uznała, że świetnie będzie wprowadzić w życie trochę dreszczyku emocji. A kiedy próbowałam wytłumaczyć jej, że Styles to niebezpieczny typek, olała to zupełnie. Widocznie nie przejęła się tym tak mocno jak ja.
 - Tak? Chyba muszę ją poznać.
 - Logan! – trzepnęłam go w ramię – Proszę Cię. Ta kobieta zdecydowanie potrzebuje mężczyzny, a nie chłopca.
 - To nie było miłe. – burknął odsuwając się ode mnie. Uroczy z Ciebie chłopak, Logan. Miałam kolejny raz klepnąć McClain’a w ramię, kiedy usłyszałam jak blondynka woła mnie z drugiego pokoju. Przeprosiłam przyjaciela na chwilę, by kilka sekund później znaleźć się w pokoju Riggs.
 - Chyba zaczynam się bać... – szepnęła, wyciągając przed siebie swój telefon w śmiesznej kolorowej obudowie – Dzieje się coś dziwnego i to wcale nie jest tak ekscytujące jak myślałam...



***
Cześć moi kochani! Mamy kolejny rozdział. Wiem, że brakuje w nim Niall'a, ale musiałam dodać sytuację z Harrym. Po czym nadszedł nowy pomysł z Merit, no a na końcu dzięki pomocy Sofii zmieniłam bohaterkę Evelyn. Osobiście myślę, że ta pasuje o wiele lepiej, jest dojrzalsza, no i niezaprzeczalnie piękna! :) 
Mam nadzieję, że podoba wam się taki rozwój akcji, że nie daję plamy i w ogóle, że da się to czytać? 
Oprócz tego, planuje odświeżenie wyglądu bloga i w końcu dopracowania go. Chciałabym, żeby ten blog i to opowiadanie było czymś, czym mogę się zająć i co może sprawiać mi mega dużo radości!
Zapraszam was również do obejrzenia odświeżonej listy bohaterów: Ava, siostra Cory, Merit i nową odsłonę Lyn!
Dziękuję za wszystko! KOCHAM! <3 

wtorek, 8 października 2013

1: And out of all these things I've done, I think I love you better now...

* kursywa to wspomnienie

Grudzień, 2011

        Boże Narodzenie zbliżało się wielkimi krokami. Czułam już atmosferę świąt, które tak bardzo kochałam i ceniłam. Nie mogłabym obyć się bez corocznego szału zakupów i ubierania choinki. Wiedziałam, że niedługo także spotkam się z moją rodziną w Bradford. Od roku mieszkałam w Londynie, a na początku tego miesiąca przenieśliśmy się wraz z Loganem i Evelyn do czegoś większego.
         Evelyn, którą znałam od najmłodszych lat, była osobą szaloną i pełną pasji. Imała się wielu zadań,
które istniały w jej życiu przez moment, po czym znów robiła coś innego i tak w kółko. Nie studiowała, nie wyrażała również chęci robienia tego, chociaż jej rodzice, a dobrzy znajomi moich naciskali ją na taki krok w jej życiu. Lyn miała za przeproszeniem, w poważaniu zdanie swojej rodzicielki i ojczyma więc i tak robiła co jej się najbardziej podobało: imprezowała  Najlepiej przez cały tydzień. Ja niestety nie mogłam pozwolić sobie na takie luzackie życie. Musiałam zarobić na mieszkanie i inne bonusy łączące się z dorosłym życiem.
 - Cora, gdzie jest ten mój nowy top? Zostawiłam go gdzieś... – blondynka bezceremonialnie wkroczyła do mojego pokoju, który był mój i tylko mój. Jeszcze w listopadzie dzieliłyśmy raz mniejszy pokój na dwie.
 - Wydaje mi się, że widziałam go w przedpokoju. – odpowiedziałam, a Lyn z ulgą wypisaną na twarzy opuściła pomieszczenie. Cóż, jej roztargnienie bynajmniej nie należało do zalet, jednak ja, kochałam w niej właśnie takie a nie inne cechy. Była roztrzepana, ale zarazem tak bardzo kochana i słodka, że nie dało jej się po prostu nie kochać. Wiedziałam, że będzie ze mną w złych i w dobrych momentach. A ona wiedziała, że ja będę z nią. Miałyśmy między sobą niepisaną umowę na przyjaźń. I miałam zamiar trzymać się jej reguł.
         Minęło kilka godzin, kiedy do domu wkroczył uradowany Logan. Niósł w ręce ogromnego pluszowego hipopotama i narobił niezłego hałasu, kiedy próbował przedrzeć się z nim przez drzwi.
 - Co to, do cholery jest? – wraz z Evelyn ruszyłyśmy w stronę hałasu, który wywołał nasz współlokator.
 - Stało przed domem. To do Ciebie. – wskazał na moją przyjaciółkę i przesunął misia w jej stronę – Od tajemniczego wielbiciela.

- Pierdolisz?! – pisnęła głośno i dopadła pluszaka, który okazał się od niej większy. Zastanawiałam się od kogo to i chyba nawet bałam się dowiedzieć, bo życie uczuciowe Evelyn nigdy nie było rozwiązłe. Wręcz przeciwnie. Starała się omijać związki, a bynajmniej te związki które nie miały cienia szansy się udać. Dziewczyna urwała zawieszoną na szyi karteczkę i przeczytała głośno: - „Dla najpiękniejszej dziewczyny w klubie. Udanych Świąt. Mam nadzieję, że będzie idealnie pasował do Twojego nowego pokoju. Twój, H.” – zaśmialiśmy się ze zdezorientowanej Lyn.
 - Cudowny prezent na święta dla cudownej dziewczyny. – Logan zmierzwił włosy naszej przyjaciółki i podszedł do mnie, zarzucając rękę na moje ramiona – A dla Ciebie mam inną niespodziankę...






Luty, 2013

           Śnieg stopniał, a ja wracałam do życia. Zima oprócz Bożego Narodzenia, które nadal kochałam bezgranicznie, nie niosła ze sobą żadnych plusów. Przerażające wręcz było to jak jej nienawidziłam, jak nienawidziłam płaszczy i kurtek, a do tego tych strasznych szalików i ciepłych buciorów, które tak na prawdę nie chroniły zbytnio moich stóp przed marznięciem. Teraz za oknem świeciło słońce, a ja mogłam spokojnie zamienić zimowe buty na wiosenne.
           Moja praca wymagała eleganckiego stroju. Zazwyczaj nosiłam ołówkowe spódnice i koszule, ale dziś pozwoliłam sobie na inny zestaw. Do rozkloszowanej spódniczki dobrałam białą bluzkę i kolorowy żakiet. Czułam wiosnę w kościach i pozwoliłam, żeby wiosna zagościła również w mojej garderobie.
           Wypełniałam kolejne papiery i odbierałam telefony, kiedy z gabinetu wyłonił się mój szef.
 - Panno Tarver, czy dzwonił ktoś z Nowego Yorku? Mieliśmy umówione spotkanie na dziś, a nadal nikt się nie pojawił. Martwię się, że transakcja na taką skalę może się nie powieść, a nie na tym nam zależy. Proszę zatelefonować do pana Moor’a i dowiedzieć się co jest grane, dobrze? – Niall Horan uśmiechnął się do mnie uroczo i zniknął za drzwiami. Mój szef, a prezes największej firmy produkującej okna w Lodynie był ostatnio nie w sosie. Spotkanie z panem Moorem miał dopiero na piętnastą, zostało potwierdzone przez niego osobiście. Nie ukrywam, informowałam szefa już o tym dwa razy, ale po raz kolejny każe mi robić to samo. Nie wiedziałam czy roztargnienie spowodowane było kłopotami w firmie czy może kłopotami osobistymi, albo zdecydowanie pan Horan ma jakieś problemy z pamięcią, ale martwiłam się. Może HORAN WINDOWS PRODUCTION ma jakieś problemy finansowe? Wolałabym, żeby tak nie było. Praca tutaj była spokojna, z resztą pan Horan zatrudniał mnie w niej już od prawie ponad roku, tak więc byłam do niej po prostu przyzwyczajona.
 - Cora? – blondyn po chwili znów wyłonił swoją głowę zza drzwi – Czy ja kazałem dzwonić Ci do Moor’a?
 - Tak, szefie. Ale jak już mówiłam... – westchnęłam cicho – Dwa razy, z resztą, pan Moor potwierdził spotkan...

- Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. – wyszedł z gabinetu, do holu w którym pracowałam i stanął, trzymając jedną rękę na klamce, a drugą przeczesał nerwowym ruchem podniesione ku górze włosy. Miałam wreszcie okazję obejrzeć go w całej okazałości. Dziś miał na sobie czarny garnitur, białą koszulę i czarny, cieniutki krawat. Wyglądał dobrze, jak zwykle z resztą. Szczerze powiedziawszy nigdy nie miałam okazji widzieć go w niczym innym jak garnitur. W sumie nie miałam szansy, bo widywaliśmy się głównie w biurze gdzie obowiązywał strój elegancki.
 - Niech się pan nie martwi, każdemu może się zdarzyć.
 - Tak, tak. Masz rację. – westchnął. Zdecydowanie coś go trapiło.
 - Może zaparzyć panu kawę? – zapytałam.
 - Tak, poproszę. Dwie łyżeczki cukru... A tak, w ogóle, to co robiła pani w weekend? – starałam się przypomnieć sobie cóż ciekawego zajmowało mój czas wolny. W piątek po pracy wysprzątałam cały dom, w sobotę pojechałam na wielkie zakupy, a w niedzielę byłam w kinie z Loganem. W sumie nic ciekawego się nie działo, więc zbyłam szefa krótkim: „Wszystko i nic”, po czym podążyłam za nim wzrokiem kiedy wchodził z powrotem do gabinetu.

             Transakcja z Nowym Yorkiem zakończyła się pomyślnie dla obu firm. My mieliśmy nowe zlecenie na wyprodukowanie okien dla nowego wieżowca, a oni mieli gwarancję świetnego produktu. Każda ze stron była zadowolona, a ja miałam wrażenie, że panu Horan’owi zdecydowanie ulżyło. Kiedy kończyłam pracę, w biurze pojawiła się Leonie z małym Brunem. Chłopiec miał ciemne oczka po mamie i przeuroczy uśmiech po ojcu.
 - Cześć. – kobieta przywitała się ze mną. Na jej ślicznej twarzy widniał zmęczony uśmiech, zapewne nie wywołany wychowywaniem dziecka, bowiem mały Bruno był nadzwyczaj spokojnym maluchem.
 - Dzień dobry, pani Horan. Pani mąż jest w gabinecie. – odwzajemniłam uśmiech.
 - Proszę Cię, mów mi Leonie.
 - Dobrze... Leonie. Jestem Cora. Miło mi.
 - Mnie także. – zaśmiała się serdecznie, po czym odwróciła się na pięcie i zniknęła za drzwiami gabinetu swojego męża.
              Leonie Horan, to zapewne najpiękniejsza i najsympatyczniejsza kobieta jaką miałam okazję w życiu spotkać. Była po porodzie, a mimo to utrzymywała zgrabną sylwetkę, dzięki której ubrania które miała na sobie wyglądały na niej nieziemsko. Ciemne długie włosy, zazwyczaj rozpuszczone spływały jej po plecach kaskadami loków, a ciemne, malutkie oczka badały uważnie wszystko co znajdowało się wokół. Nie miałam wątpliwości, że była cudowną matką, żoną i kochanką. Sama nie miałam z nią zbyt dużo do czynienia, a pałałam do niej ogromną sympatią. Wyglądała jak nastolatka, ale bynajmniej się tak nie czuła. Miała zmęczone oczy i uśmiech, który nie do końca wyrażał szczęście.
              Ułożyłam wszystko na moim biurku w idealnym porządku. Ubrałam jasny płaszczyk i kapelusz w tym samym kolorze, zbierając się do wyjścia.
 - Wychodzi pani już? – usłyszałam za sobą głos szefa, więc odwróciłam się z wahaniem – Pomyślałem, że może wypilibyśmy coś ciepłego.
 - Niestety nie... – zająknęłam się, zmieszana. Czy on mnie zaprasza... na kawę? Mój szef? – Logan na mnie czeka. – skłamałam gładko. Tak na prawdę pędziłam teraz na autobus i jeśli się nie pośpieszę będę musiała wziąć taksówkę, która była zdecydowanie za droga nawet jak na moje zarobki.
 - Logan... ach, tak. Proszę pozdrowić mojego kuzyna. – odpowiedział rzeczowo i ruchem głowy wskazał na ogromne, mahoniowe drzwi – Do zobaczenia jutro. – zadrżałam. Głos miał kompletnie lodowaty, a ja w ogóle nie miałam pojęcia cóż złego zrobiłam, że zasłużyłam sobie na takie traktowanie. Czy fakt, że odmówiłam mu spotkania zasługiwał na to? Oczywiście, zdarzały mu się kompletne wahania nastrojów, przez wesołość, do smutku i złości. Ale dziś? Pan Horan przeszedł samego siebie.
 - Do widzenia. – szepnęłam i opuściłam pomieszczenie.
                Przekręciłam klucz w zamku i pchnęłam drzwi. Z wnętrza mojego gniazdka buchnęło na mnie ciepłe powietrze. Na dworze temperatura nie wskazywała tak wysokich stopni jak w ciągu dnia, więc stojąc na przystanku zmarzłam do szpiku kości.
 - Jest ktoś w domu? Potrzebuję ciepłej herbaty! – krzyknęłam i jak na zawołanie w korytarzu pojawił się Logan.
- Może nie potrzebujesz tylko ciepłej herbaty, ale męskich ramion? – poruszał śmiesznie brwiami. Zaśmiałam się z jego miny. Był uroczy. Kompletnie uroczy.
 - Męskich ramion nigdy za wiele. Chodź tu do mnie. – rozłożyłam ręce i pozwoliłam, żeby chłopak objął mnie – Masz serdeczne pozdrowienia od Twojego nienormalnego kuzyna. – powiedziałam, dotykając policzkiem klatki piersiowej Logana. Był taki ciepły i pachniał jak prawdziwy mężczyzna.
 - Yhym... – mruknął – Też go jutro pozdrów.
 - Spotykam się po pracy z Zayn’em.
 - Po co? – poczułam jak wszystkie mięśnie ciemnowłosego spinają się, co spowodowało, że mocniej mnie do siebie przytulił. Nie poruszyłam się, nie miałam nawet ochoty żeby mnie puszczał. Czułam się tak bezpiecznie.
 - Przyjeżdża do Londynu z zespołem. Chce się spotkać i tyle.
 - Nie chcę, żeby była jakaś powtórka z rozrywki z grudnia. Pamiętasz jak Cię potraktował, prawda? – przypomniał mi, po czym odsunął się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy – Ale pamiętaj, że JA, ja nigdy bym Cię nie skrzywdził. Będę walczył o Ciebie do końca. Tak długo jak będzie trzeba, rozumiesz?
           Rozumiałam. I właśnie tego bałam się najbardziej.

~~~

Witajcie kochani moi! Wiem, że nie jest zbyt długi, ani też nie dzieje się nic ciekawego... ale póki co chciałabym przybliżyć wam po troszku bohaterów, jak żyją, co robią i w ogóle jacy są :) 
Chciałabym was również zaprosić na bloga mojej kochanej Sofii, gdzie pojawił się nowy rozdział - cudowny nowy rozdział, polecam i gooooooooorąco całuję! <3

http://terrific-mistake.blogspot.com 

Zapraszam również na mojego twittera, w razie jakich kolwiek pytań - jestem tam! :)
https://twitter.com/little_parsley

niedziela, 6 października 2013

PROLOGUE

MUSIC ON


"Heart beats harder, time escapes me
Trembling hands touch skin, it makes this harder
And the tears stream down my face"


"If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time"


"Don't wanna be reminded, don't wanna be seen
Don't wanna be without you, my judgement is clouded
Like tonight's sky"


"You know I'll be, Your life, your voice your reason to be
My love, my heart, is breathing for this..."


    Zamknęłam zeszyt i z utęsknieniem spojrzałam w żarzący się płomień. Kominek zainstalowany był w południowej części domu, tak więc siedząc przed nim miałam okazję obserwować z okna rozchodzący się widok na drzewa i uliczki parku. Dom w którym mieszkaliśmy, położony był w najbardziej malowniczej części Londynu. Spokój i ciepło jakim się otaczał, były niewiarygodne i aż niewyobrażalne, że w ogóle istnieje takie miejsce w stolicy Anglii.
    Ponownie spojrzałam w pomarańczowy płomień i jednym ruchem pozbyłam się pamiętnika z moich rąk. Patrzyłam jak zamienia się w popiół i z każdą sekundą, żałowałam tego czynu coraz mniej. Spaliłam za sobą całą moją przeszłość, zniszczyłam wszystkie mosty budowane na kłamstwach, popełnionych błędach i hektolitrach wypłakanych łez. Miałam przed sobą nową przyszłość. Czystą kartę.
 - Cora? Jesteś w domu? – usłyszałam za sobą kroki mężczyzny. Mężczyzny mojego życia.
 - Jestem tutaj, w salonie. – odkrzyknęłam i w mgnieniu oka znalazł się przy mnie. Podniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy, w których mieściło się wszystko, cały mój świat i moja miłość. Jedyna i niezaprzeczalna.
 - Cieszę się, że Cię widzę. – dosiadł się do mnie i mocno przytulił.
    Byłam u siebie. Nowa ja. Z nowym startem. Z nową historią.

~~~

Cześć kochani! A więc, zaczynam z czymś nowym. W sumie, to już mój 2 blog, jednego prowadzę z moją kochaną Sofią Styles! <3
Teraz zaczynam coś solo. Bardzo długo nie mogłam zdecydować się na prowadzenie bloga w pojedynkę, ale oczywiście zainspirowała mnie Sofia, no i tak oto jestem! Ja i moje pomysły, które mam nadzieję, wam się spodobają! 

Chciałabym was serdecznie zaprosić na blogi mojej najwspanialszej i jedynej bratniej duszy!
LOVEISPLEASURE.BLOGSPOT.COM, gdzie pojawił się nowy rozdział oraz nowiuteńki, świeżutki blog, gdzie pojawił się już prolog: TERRIFIC-MISTAKE.BLOGSPOT.COM

Całuję mocno! <3

sobota, 5 października 2013

CAST

Cora Tarver, 22
Zrozumieć miłość - oto mój cel. Gdy kochałam, czułam że naprawdę żyję. Wiem też, że wszys­tko co te­raz mam, jak­kolwiek może się wy­dawać cieka­we, nie wzbudza we mnie entuzjazmu.

Niall Horan, 25
Kochając jednocześnie dwie osoby, wybierz tę drugą. Bo jeśli na prawdę kochałbyś tę pierwszą, nigdy nie zakochałbyś się w tej drugiej.

Logan McClain, 23
Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział, że ona nigdy nie będzie twoja.

Evelyn Riggs, 20
Naj­lep­szym przy­jacielem jest ten, kto nie py­tając o powód smut­ku, pot­ra­fi spra­wić, że znów wra­ca radość.

Harry Styles, 25
Nienawiść jest dobra: gorąca, solidna, pewna. Nienawiść to nie to co miłość, nie można w nią wątpić. Nigdy. Nie znam nic pewniejszego niż nienawiść. To jedyne uczucie, na który się człowiek nie zawiedzie.

Leonie Horan, 26
Nasz związek to ciągle niedomówienia, brak zaufa­nia i trochę obojętności, a jed­nak trwa­my w nim, choć obo­je nie widzi­my sensu.

Zayn Malik, 22
Pielęgnuj swo­je marze­nia. Trzy­maj się swoich ideałów. Masze­ruj śmiało według mu­zyki, którą tyl­ko ty słyszysz. Wiel­kie biog­ra­fie pow­stają z ruchu do przo­du, a nie ogląda­nia się do tyłu. 

Ava Tarver, 24
To ta­kie piękne, pat­rzeć na szczęście in­nych ludzi bez zaz­drości i cie­szyć się swoim życiem. Nies­te­ty, piękno to rzecz raczej niespotykana. 

Merit Charls, 25
Każde nieszczęście, widziane z zewnątrz, wydaje się znikome bądź niezrozumiałe. Tę właśnie perspektywę trzeba przyjąć, jeśli chce się znieść życie.