Grudzień, 2012
Umówiłam się z Zayn’em w przytulnej kawiarence na skrzyżowaniu ulic Baker Street i Kingsway. Ubrałam na siebie ciepły zestaw
ubrań, bo dzisiejszy dzień był nadzwyczaj zimny. Zima w tym roku dała już nam
nieźle w kość, a zwłaszcza mi – największemu zmarzluchowi całej Anglii.
Kiedy znalazłam się już w środku
pomieszczenia, zdjęłam kurtkę i kiedy w końcu
wybrałam ustronny stolik złożyłam
zamówienie. Dwa espresso i po kawałku ciasta czekoladowego dla każdego.
Siedziałam cierpliwie, czekając za zamówionym jedzeniem, rozmyślałam o
wszystkim i o niczym. O Zayn’ie, który był częścią mojego serca, o Loganie,
który próbował nią być i o Evelyn, która zawsze częścią mojego serca będzie.
- Cześć, Cora! – usłyszałam za sobą głos
chłopaka i odwróciłam się w jego stronę. Jak zwykle wyglądał cholernie
seksownie z wysoko podniesionymi ciemnymi włosami i jasnym płaszczu. Lubiłam go
takiego. Swobodnego, ale pewnego siebie i męskiego – Zmieniłaś fryzurę? Nie
mogłem Cię poznać.
- Zayn! – uściskałam go mocno, po czym
zajęliśmy swoje miejsca – Tak, obcięłam trochę włosy, ale to nic znaczącego.
Zamówiłam dla nas po kawie i ciastku. – dodałam szybko, zadowolona z siebie.
- Espresso? – zapytał z szelmowskim uśmiechem
– Jak Ty mnie dobrze znasz, mała.
- Tak, troszkę Cię znam. A raczej Twoje
upodobania. Nic a nic się nie zmieniają.
- Apropos zmian, chciałbym żebyś o czymś
wiedziała.
- Tak? To coś związanego z zespołem? –
powiedziałam podekscytowana Wiedziałam, że Zayn kocha swój zespół i głównie
dlatego dziś nie jesteśmy parą, ale mina jaką mnie obdarzył nie należała do grupy
min związanej z bandem. Chodziło o kobietę. Widziałam to w sposobie jakim
oblizywał wargi, po czym zagryzał je nieznacznie. Uświadomienie sobie tego było
ciężkim przeżyciem dla mnie, ponieważ nadal go kochałam a rany jakie zostawił
po sobie nadal były głębokie i nie zabliźnione. Myśl, że mogłyby być ponownie rozdrapane
zmroziła całe moje ciało.
- Umawiam się z kimś. I chciałbym, żebyś
wiedziała z kim. – oblizuje wargi, przygryza je po czym patrzy w jakiś punkt
nad moim ramieniem. Obracam się – Wiem, co możesz pomyśleć, ale nie spodziewałem
się tego...
Wysoka, szczupła blondynka przystanęła
i pomachała nam energicznie. Jej wyniosła twarz. Ironiczny uśmieszek. I
niebieskie, zakłamane oczy. Ava.
Moja siostra.
Luty, 2013
Dzisiejszy dzień nie był tak zawalony
pracą jak zwykle. Szefa nie było w biurze, ponieważ musiał wyjść na jakieś
ważne spotkania. Oprócz mnie w głównym budynku nie było nikogo. Wiedziałam, że
nie muszę harować na najwyższych obrotach, więc zaparzyłam sobie
Rozłożyłam papiery przed sobą, wciągając
powietrze głęboko do płuc. Nie miałam ochoty wypełniać tych świstków, ale
musiałam. Taka była moja praca, a bez niej ciężko byłoby mi było żyć w
Londynie. Musiałabym wrócić do Bradford, chociaż nie było mi to zbytnio na
rękę. Kochałam rodzinę i szalenie za nimi tęskniłam, jednak samodzielne życie w
wielkim mieście za bardzo mnie pochłaniało, żebym zrezygnowała z niego dla
ciepła rodzinnego. Miałam swoje życie i nic nie mogło tego zmienić.
- Halo? Jest tu ktoś? – usłyszałam jak ktoś
trzaska głównymi drzwiami prowadzącymi do biura i holu, który był moim miejscem
pracy. Podniosłam głowę znad biurka i spojrzałam przed siebie. Postać
wysokiego, dobrze zbudowanego Harrego wyłoniła się i mogłam oglądać ją w całej
okazałości. Szerokie ramiona i wąskie biodra, były w idealnych proporcjach.
Ciemne orzechowe włosy wysoko uniesione ku górze, już dawno temu miały swoje
lata świetności bo na ten moment ciężko opadały na czoło mężczyzny,
zasłaniając je na całej szerokości. Dopiero w momencie kiedy Harry odwrócił
twarz w moją stronę zobaczyłam jak ciemnoczerwona krew spływa mu po policzku.
Przerażona wstałam z wygodnego fotela i
podbiegłam do Styles’a. Kiedy uznał, że
znalazłam się zbyt blisko, odsunął się o krok.
- Coś się stało? – uniosłam dłonie ku własnej twarzy.
Harry wyglądał na nieźle poharatanego a szczerze powiedziawszy twarz z bliska
wyglądała co najmniej jak pobojowisko na wojnie. Oprócz brwi miał również
rozwaloną dolną wargę i ogromnego siniaka pod lewym okiem. Wszystko to łącznie
wyglądało bardzo, bardzo źle, dlatego chciałam pomóc Harremu, chociaż nie
darzyłam go zbytnią sympatią. Osobowość Styles’a składała się głównie na same
wady: był cyniczny, chamski, a kobiety traktował przedmiotowo.
- Proszę Cię, nie zbliżaj się do mnie.
- Chcę Ci tylko pomóc. Może zadzwonić po
Niall’a? – głos mi zadrżał.
- Nie! Wykluczone. – krzyknął, odwróciwszy się
na pięcie – Niall, nie może nic wiedzieć, rozumiesz? NIC!
- Ale, przecież...
- Zamknij się i posłuchaj tego co chcę Ci
powiedzieć. – przełknęłam głośno ślinę. Harry ponownie zwrócił się zmasakrowaną
twarzą w moim kierunku. Już nie wyglądał jak pobity
nastolatek, ale jak potwór.
Zielone oczy pociemniały o kilka tonów, tak, że teraz zdawało mi się, że
próbują wywiercić we mnie ogromną dziurę – Znasz Evelyn? Evelyn Riggs? – zaśmiał
się krótko, więc kiwnęłam głową. Moja Lyn. Jednak co wspólnego ma apodyktyczny i bezkompromisowy Harry Styles z moją najlepszą przyjaciółką? – Głupio pytam,
przecież, to Twoja najlepsza przyjaciółka, prawda?
- Co ma wspólnego Lyn z tą sprawą, do cholery?! – krzyknęłam.
Czułam jak żołądek wywraca mi się do góry nogami. Moja odwaga była tylko zewnętrzna i to bawiło Harrego najbardziej.
- Ja po prostu chciałbym zawrzeć z Tobą pewną
umowę. Ty – przerwał by teatralnie wymierzyć swój palec wskazujący wprost w
moją twarz – Ty, będziesz siedziała cicho. Nie widziałaś mnie, nie znajdowałem
się w takim stanie i wcale nie mam problemów. A za to ja – tym razem wskazał na
siebie – Ja nie tknę Twojej ślicznej przyjaciółeczki, zrozumiano? – zagroził, z chytrym uśmieszkiem na ustach. W tym momencie najbardziej nienawidziłam
stojącego przede mną palanta, który próbował mnie zaszantażować. I niestety, ku mojemu zawiedzeniu - udało
mu się.
Przez następnych kilka chwil
działałam jak robot, wykonując czynności z góry narzucane przez Harrego.
Najpierw pomogłam mu doprowadzić się do stanu użyteczności. Opatrzyłam
najgłębsze rany i przyłożyłam zimny obkład do napuchniętego oka. Potem
zadzwoniłam do Niall’a informując go, że Styles zostawił wiadomość na sekretarce
z informacją dotyczącą opuszczenia miasta na najbliższe kilka tygodni. Na
szczęście ciekawość pana Horana, nie była aż tak wielka. Miałam wrażenie, iż
aprobuje dziwne wybryki Harrego.
- Pilnuj się, dziewczyno. – odepchnął się
energicznie od blatu o który się opierał, by po chwili wykrzywić twarz w bólu.
Byłam pewna, że cholernie cierpi. Tylko czy zasłużenie?
- Jasne. – odburknęłam, wstając – Mogłabym
chociaż wiedzieć, dlaczego... dlaczego masz tak zmasakrowaną twarz? W końcu gra
kręci się wokół mojej przyjaciółki, do cholery!
- Ona wróciła.
- Kto wrócił? – zapytałam zdezorientowana. Chodziło o kobietę. I to o kobietę na której mu najwyraźniej bardzo mocno
zależało. Jestem pewna, że nie pozwoliłby sobie na obicie twarzy za byle kogo.
Zaciekawiona spojrzałam na niego. Co prawda, musiałam zebrać w sobie wiele
odwagi, żeby to zrobić. Harry również spojrzał na mnie i westchnął głośno.
- Moja narzeczona. – odpowiedział, dziko
spoglądając w moje oczy.
Zabrałam wszystkie moje rzeczy z
biurka, zakładając na siebie jasny trencz. Za oknem
robiło się już ciemno i
zapewne temperatura zbliżała się do granic, które nie sprzyjały mojemu ciału.
Nienawidziłam zimna; tak więc, jeszcze oprócz ciepłego nakrycia wierzchniego wcisnęłam na głowę czapkę, a po chwili owinęłam się szalem w ciemnym kolorze.
Zgasiłam wszystkie światła, zamknęłam drzwi na klucz i opuściłam moje piętro, zjeżdżając przeźroczystą windą na najniższe pomieszczenia budynku. Parter
składał się z ogromnej przestrzeni w zimnych kolorach. Królowały tu szarość i
czerń, a wiele żywych, zielonych kwiatów wcale nie dodawały uroku temu wnętrzu.
Było tu sterylnie, a w powietrzu nie wyczuwało się żadnej pozytywnej energii.
Mimo to, lubiłam pracę tutaj. Dawała dobre zyski, a na tym mi zależało, bo jak
wiadomo mieszkanie w Lodynie nie należało do najtańszych. Z drugiej także
strony ciągle myślałam o Harrym i tej dziwnej „umowie” między nami. Widocznie
bardzo musiał bać się reakcji Niall’a, że zmuszony był wyjechać, no i oprócz
tego wiedzieć kim jest Evelyn dla mnie. Przez to wszystko chciałam jak
najszybciej znaleźć się w domu i ostrzec Ev przed Harrym. Nie mogłam zrobić
tego teraz, bo nie była to bynajmniej rozmowa na telefon, a gdyby coś stało się
mojej przyjaciółce... cóż, nie wybaczyłabym tego sobie, a na pewno nie
Styles’owi. Przetrawienie i zaakceptowanie tego śmiesznego paktu między nami i
tak kosztowało mnie zbyt dużo.
- Przepraszam? – usłyszałam za sobą miły, kobiecy
głos, który mimowolnie wyrwał mnie z mojego świata.
- Tak? – odwróciłam się, uśmiechając ciepło do
ciemnowłosej – W czym mogę pomóc?
- Czy to biuro pana Horana? Nazywam się Merit
Charls i nawiązaliśmy niedawno współpracę. Tylko znalazłam kilka niedociągnięć
w naszej umowie więc chciałabym je jak najszybciej zniwelować.
Patrzyłam
na kobietę zaciekawiona. Miała na sobie dopasowaną czarną sukienkę, która
idealnie opinała się na jej szczupłych biodrach i wysokie kozaki. Włosy wysoko
upięte w schludnego koka, były idealnie przygładzone. Kobieta spojrzała na mnie
wyczekująco, a ja od razu skojarzyłam fakty. To zapewne ona miała być nową
menadżerką firmy. Szybko połączyłam w głowie jej imię i nazwisko z tym faktem,
triumfująco wyciągając do niej rękę.
- Merit Charls? Pani jest nową menadżerką
Horan Windows Production? Świetnie pani trafiła, bo jestem sekretarką pana
Horan’a. Nazywam się Cora Tarver.
- Zgadza się. – zaśmiała się głośno, ściskając
moją dłoń. W jej policzkach ukazały się dwie dziureczki, cudowne i urocze – Mi
również miło panią poznać.
Jak się później okazało, dwudziestokilkoletnia kobieta potrzebowała tylko nowej kopii umowy, którą przygotował
pan Horan. Wydawała się bardzo sympatyczna. Bardzo dużo się śmiała i nie
wyglądała na osobę zarozumiałą, co było częstym zjawiskiem w firmie. Po
załatwieniu spraw, pożegnałyśmy się, a ja udałam się autobusem do domu. Nie
zdziwiło mnie, kiedy czekał na mnie ciepły obiad na stole, kiedy Logan przygotował mi herbatę, a nawet to, że Lyn szukała swojej zaginionej bluzki.
Wszystko co tyczyło się ich było zwyczajnie nadzwyczajne. Takie moje i kochane.
- Jak było w pracy? – zagadnął mnie
ciemnowłosy, kiedy próbowałam wygodnie rozsiąść się na kanapie.
- Mam nową koleżankę w robocie. Przemiła i
cóż, nie ma co ukrywać, nad wyraz piękna. –
odpowiedziałam. Wiedziałam, że
sytuacja z Harrym powinna pozostać między mną a Evelyn, która zareagowała
bardzo, uwaga... POZYTYWNIE na taki rozwój akcji. Uznała, że świetnie będzie
wprowadzić w życie trochę dreszczyku emocji. A kiedy próbowałam wytłumaczyć
jej, że Styles to niebezpieczny typek, olała to zupełnie. Widocznie nie przejęła się tym tak mocno jak ja.
- Tak? Chyba muszę ją poznać.
- Logan! – trzepnęłam go w ramię – Proszę Cię.
Ta kobieta zdecydowanie potrzebuje mężczyzny, a nie chłopca.
- To nie było miłe. – burknął odsuwając się
ode mnie. Uroczy z Ciebie chłopak, Logan. Miałam kolejny raz klepnąć McClain’a
w ramię, kiedy usłyszałam jak blondynka woła mnie z drugiego pokoju.
Przeprosiłam przyjaciela na chwilę, by kilka sekund później znaleźć się w
pokoju Riggs.
- Chyba zaczynam się bać... – szepnęła,
wyciągając przed siebie swój telefon w śmiesznej kolorowej obudowie – Dzieje
się coś dziwnego i to wcale nie jest tak ekscytujące jak myślałam...
***
Cześć moi kochani! Mamy kolejny rozdział. Wiem, że brakuje w nim Niall'a, ale musiałam dodać sytuację z Harrym. Po czym nadszedł nowy pomysł z Merit, no a na końcu dzięki pomocy Sofii zmieniłam bohaterkę Evelyn. Osobiście myślę, że ta pasuje o wiele lepiej, jest dojrzalsza, no i niezaprzeczalnie piękna! :)
Mam nadzieję, że podoba wam się taki rozwój akcji, że nie daję plamy i w ogóle, że da się to czytać?
Oprócz tego, planuje odświeżenie wyglądu bloga i w końcu dopracowania go. Chciałabym, żeby ten blog i to opowiadanie było czymś, czym mogę się zająć i co może sprawiać mi mega dużo radości!
Zapraszam was również do obejrzenia odświeżonej listy bohaterów: Ava, siostra Cory, Merit i nową odsłonę Lyn!
Dziękuję za wszystko! KOCHAM! <3